środa, 28 listopada 2018

Epilog

"Po śmierci, pójdę do nieba.
Napiszę Twoje imię na każdej
gwieździe. Kiedy spojrzysz w
nocne niebo, zobaczysz jak
bardzo Cię kocham." 

Idealnie wczułam się w ten fragment, słuchając tego >>klik<<

       Przeciągnąłeś opuszkiem palca po powierzchni wyświetlacza telefonu  i przyłożyłeś go do ucha, wsłuchując się w radosną barwę głosu blondyna. Opadłeś plecami na miękki materac i podirytowany zacisnąłeś wolną dłoń na materiale prześcieradła, kiedy twój brat skierował do ciebie pytanie o osobę towarzyszącą na weselu. Co miałeś mu odpowiedzieć? Może, że najchętniej stanąłbyś na jego miejscu przed ołtarzem krakowskiego kościoła i podziwiał z tego położenia piękną, świetlistą twarz Aurelii, wyznając jej przysięgę małżeńską? W twoim krwiobiegu rozpoczęło wędrówkę stężenie wściekłości, gdy do twoich uszu dotarła informacja, że twoja rodzicielka zdążyła się podzielić ze starszym synem rozmową przeprowadzoną w jej samochodzie. Westchnąłeś głośno nad postawą blondynki i starałeś się naprowadzić konwersację z przyjmującym na zupełnie inne tory. Nie zamierzałeś wydawać mu swojego największego sekretu. Nie kilka dni przed ceremonią.  Nie udało ci się jednak uzyskać całkowitej zmiany tematu, bowiem powrócił on po chwilowej wymianie zdań na temat zbliżającego się wielkimi krokami dnia zaślubin. Przewróciłeś oczami rozdrażniony, gdy Janek próbował cię przekonać do zabrania twojej Julii na uroczystość. W tym momencie poczułeś ogromną rządzę wykrzyczenia mu do słuchawki całej prawy, jednak zdawałeś sobie sprawę, że to zakończyłoby się masą mandatów dla blondyna oraz walką rodzeństwa w rodzinnym domu, w którym obecnie przebywałeś oraz być może zawałem waszej matki. Wyrwany z rozmyśleń z rodzaju "co by było gdyby...?"  zaprzeczyłeś definitywnie, uruchamiając lawinę argumentów wydostających się z ust starszego z rodzeństwa Fornala. Nabuzowany negatywnymi emocjami jakie wzbudziła w tobie ta rozmowa najechałeś palcem na czerwoną słuchawkę, przerywając monolog brata i cisnąłeś telefonem pod ścianę, opadając na brzuch i przymykając powieki. Wypuściłeś z płuc głośno powietrze, dając wyraz swojej furii i wtopiłeś twarz w miękką tkaninę poduszki. Wzdrygnąłeś się lekko na skrzypnięcie drzwi, ale nie zmieniłeś pozycji.
-Tomek...-łagodny, kobiecy głos rozniósł się po wnętrzu pomieszczenia.
-Wyjdź!-syknąłeś przez zaciśnięte zęby, nie obdarowując jej nawet jednym spojrzeniem.
Przemawiała przez ciebie złość. Przez tą kobietę mógł wydać się twój sekret. Przez tą niepozornie wyglądającą blondynkę wszystko mogło runąć, a przyszłe państwo Fornal mogło nie mieć szansy spojenia się w jedność. Znałeś ich jak nikt inny. Ona była twoją przyjaciółką, a on kimś z kim spędziłeś czas od przyjścia na ten świat. Brunetka mogłaby nie znieść ciężaru zadawania ci bólu i zrezygnować z zawarcia małżeństwa. Tylko była nieświadoma, że wpajała ci stężenie cierpienia od czterech lat.
-Synku...-podejmowała kolejną próbę nawiązania z tobą rozmowy.
-Nie, mamo.-rzekłeś stanowczo, zmieniając pozycję na siedzącą.-Dobrze wiesz gdzie popełniłaś błąd.
-Myślałam, że mogę powiedzieć Jasiowi.
-Myślisz, że gdybym się tym szczycił nikt by nie wiedział?-prychnąłeś.-Nie chcę o tym rozmawiać. Idź sobie.-wbiłeś wzrok w szybę, nie chcąc widzieć smutku rozlewającego się po jej błękitnych tęczówkach.
Z ust wuefistki  wydobyło się głośne westchnięcie. Czułeś na sobie jej przeszywający wzrok, jednak nie zwróciłeś głowy w jej kierunku. Chwilę później dotarł do twoich uszu odgłos przymknięcia drzwi. Zwróciłeś twarz  w tamtą stronę, lustrując zamglonym wzrokiem nawierzchnię drzwi. Słona ciecz spływała po  twoich policzkach, stapiając się ze strugami szkarłatnej cieczy, która wydobywała się z rozcięć twojej skóry mieszczącej się na kostce. Tak dawno tego nie robiłeś. Zalała cię jeszcze większa ulga niż dotychczas, gdy czyniłeś to co dzień. Spazm wprawiał twoje ciało w drżenie, a z twojego gardła wydobywał się cichy jęk bólu.
-Ja tego nie wytrzymam.-szepnąłeś do siebie.
Wtem nieskazitelną ciszę przerywaną przez twój szloch przeszyła znajoma melodia ulubionego utworu. Uśmiechnąłeś się blado, zerkając przelotnie na zdjęcie bruneta o ciemniejszej karnacji. Telepatia, pomyślałeś.
-Jak się trzymasz?-wydobyło się z jego ust, tuż po zaakceptowaniu przez ciebie połączenia.
-Dorota prawie wyciągnęła ze mnie prawdę, a Janek chce bym przybył na ślub ze swoją ukochaną, więc się domyśl.-pociągnąłeś pod nosem.
-Będę za 2 godzinki.-obiecał libero.

“Opowiem wam historię
 o tym jak słońce kochało 
księżyc tak mocno, że
 umierało każdej nocy po
 to by pozwolić mu 
oddychać”

Idealnie wczułam się w ten fragment, słuchając tego >>klik<<
***

Przymknąłeś powieki, słysząc poruszenie zebranych w kościele ludzi oraz odgłos obcasów. Nadchodził ten moment, Chwila, którą najchętniej wyciąłbyś ze swojego umysłu i serca zbliżała się nieubłaganie. Czułeś narastającą w tobie panikę, strach odnośnie tego, że nie będziesz potrafił powstrzymać targających tobą emocji. Obawiałeś się, że z twoich oczu wydostanie się lawina łez, a z krtani przeraźliwy jęk bólu, który przerwie ten piękny sen dla tej dwójki. Wciągnąłeś spore stężenie powietrza do płuc i zwróciłeś się w kierunku odprowadzanej przez ojca dziewczyny. Brunetka odnalazła twoje spojrzenie wśród tylu skierowanych na nią par oczu i wzniosła gwałtownie kąciki ust, obdarowując cię perlistym, przepełnionym szczęściem uśmiechem. Już z tak sporej odległości mogłeś dostrzec jak jej czekoladowe tęczówki mienią się niczym najdroższy diament z powodu wypełniającej ją dzisiejszego dnia euforii i błogości, która rozświetlała jej twarz. Jeszcze nigdy nie było ci dane podziwiać jej tak oszołamiającej, tak pięknej, tak wspaniałej jak dziś. Mimowolnie kąciki twoich ust wzniosły się na wyżyny, gdy przeszywałeś  wnikliwym wzrokiem jej sylwetkę zbliżającą się coraz bardziej do ołtarza, a co za tym idzie do twojego brata.  Zwrócił ku niej swoją twarz i znieruchomiał, sunąc wzrokiem po każdej partii ciała jego przyszłej  żony. Był równie oszołomiony jej prezentacją jak ty.  Po chwili jego twarz rozświetlił delikatny, szczery uśmiech. Splótł swoje palce z drobną dłonią jeszcze panny Stawskiej, a ty poczułeś mocne ukłucie w sercu. W tym momencie poczułeś, że to dzieje się naprawdę, że twoja ukochana Aurelia oddala się od ciebie na dobre, że już nigdy nie wyjawisz jej prawdy, że już nigdy nie poczujesz jej ust na sobie, nie posmakujesz ich smaku, że już nigdy nie dotkniesz jej policzka i nie spojrzysz w oczy z miłością widniejącą w twoich. Zagryzłeś od środka policzki i obserwowałeś przebieg ceremonii. Obecna w  pierwszej ławce rodzicielka pociągnęła nosem, ocierając pośpiesznie pojedynczą łzę i została objęta ramieniem przez twojego ojca. Ty także uroniłeś kilka strug słonej cieczy, aczkolwiek z zupełnie innego powodu niż blondynka.  Otarłeś je czerwonym krawatem i  przyłożyłeś wszelkich starań, aby do kolejnych już nie dopuścić. Zacisnąłeś dłonie w pięści, dusząc w sobie chęć znalezienia się na miejscu Janka. Wręczyłeś z promiennym uśmiechem przyklejonym do ust obrączki parze młodej  i zaszklonymi oczami wpatrywałeś się w nich  podczas składania przysięgi.
- Aurelio, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.-wypowiada, spoglądając z czułością w oczy swojej małżonki przyjmujący.
-Janie, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.-jej drżący głos rozniósł się echem po kościele.
Gdy dwie najbliższe ci osoby połączyły się w długim, aczkolwiek przepełnionym uczuciem pocałunku spuściłeś głowę. Nie potrafiłeś na to patrzeć. Każdy centymetr twojego ciała zalała fala bólu, a serce topiło się, tonęło w cierpieniu, którego nie mogłeś pokazać na zewnątrz. Po dłuższej chwili zamknąłeś w szczelnym uścisku Aurelię, wdychając jej cudowny zapach do swoich nozdrzy. Ciepło jej ciała było czymś czego chciałeś doświadczać codziennie podczas budzenia się obok niej o poranku, aby udać się na trening.
-Moja kochana Auri, życzę ci, abyś już do końca życia wiodła szczęśliwe życie przy boku tego gamonia, z którym łączą mnie węzły krwi.-zaniosłeś się śmiechem, a ona dołączyła do ciebie ze swoim uroczym chichotem.
-Nie obrażaj mi męża, Tomek!-oberwałeś bukietem w ramie.
-Pozwól, że kontynuuję.-puściłeś jej oczko.- Życzę ci, abyś urodziła mu gromadkę przyszłych siatkarzy lub siatkarek, miała wymarzonego psa i willę, wiele podróżowała, posiadała duży majątek oraz spełnienia marzeń!-oświadczyłeś z radością.
Brunetka posłała ci błogi uśmiech w geście podziękowania i śledziła twoją dłoń, za której pomocą odgarnąłeś jej długie, polokowane kaskady i złożyłeś subtelny pocałunek na jej czole. Przymknęła mimowolnie powieki pod wpływem tego gestu i musnęła ustami twoje policzki. Przesunąłeś się w bok i przypatrywałeś z uśmiechem świeżo upieczonemu mężowi. Utonąłeś z nim w solidnym, męskim uścisku i wyszeptałeś gratulacje do ucha, grożąc, aby dobrze traktował twoją oddaną przyjaciółkę. Roześmiał się na twoje pogróżki i wsłuchiwał w twoje życzenia:
-No Johny, braciszku mój! Nie wierzę, że doczekałam czasu, kiedy jakaś niewiasta  mdleje na twój widok! Życzę ci  Jasiu wielu gorących nocy, zdrówka, gry razem ze mną w kadrze narodowej, miłości tej pięknej kobiety oraz spełnienia marzeń!
Oboje zaśmialiście się pod nosem i ponownie poklepali po plecach. Wuefistka przylgnęła do twojej ukochanej z całych sił, plamiąc jej przy tym prawie sukienkę na co roześmiałeś się wraz z Jankiem i wyrecytowała życzenia, których chyba musiała się uczyć miesiąc przed, gdyż przypominały litania loretańskie. Jednak czego mogłeś się spodziewać po twojej rodzicielce? Musiała być unikalna. Dorota Fornal już tak miała.

***

Kręciłeś z niedowierzaniem głową, obserwując Kozuba wyczyniającego dziwne rzeczy na parkiecie przed twoją sąsiadką z Krakowa. Ilość spożytego alkoholu wyraźnie ulatniała się z jego ciała i szkodziła mu na mózg. Masłowski, który właśnie przechadzał się obok rozgrywającego i szatynki, która była jego ofiarą parsknął niepohamowanym śmiechem. Zaśmiałeś się pod nosem na groźny wzrok Łukasz, który spoczął na sylwetce libero i stuknąłeś kieliszkiem o ten należący do rzeszowianina. Mateusz pokręcił z niezadowoleniem głową, przyglądając się tobie, gdy opróżniłeś naczynie z przeźroczystej cieczy po raz kolejny tego wieczoru. Środkowy z waszej paczki chwycił was za dłonie i pociągnął w kierunku parkietu, bełkocząc coś pod nosem. Zaniosłeś się z Maślakiem głośnym śmiechem i zacząłeś wczuwać się w rytm muzyki, dobierając do niego odpowiednie ruchy, Kochanowski jako jedyny z twoich przyjaciół dotąd nie poznał twojej sytuacji miłosnej i miałeś to zamiar podtrzymać jak najdłużej się da. Wciągnąłeś się w wir tańca tak bardzo, że nawet nie odnotowałeś w głowie momentu, kiedy w twoich ramionach spoczęła pani Fornal.
-Tomek, dziękuję Ci.-musnęła wargami twój policzek, a ty w odpowiedni na ten gest zmarszczyłeś z niezrozumieniem brwi.-Za to, że dzięki tobie jestem tu gdzie jestem. Gdybym wtedy nad morzem nie związała się z tobą nie poznałabym zapewne Janka ani nie poczuła do niego co teraz czuję. -wyjaśniła, spostrzegając twoje zdziwienie.
-Nie ma sprawy.-wysiliłeś się na delikatny uśmiech.
Okręciłeś jej sylwetkę wokół własnej osi, chłonąc błękitnymi tęczówkami jej ciemne pukle opadające na  plecy.  Jej twarz po mimo upływu kilku godzin od ceremonii w kościele nadal była tak samo rozpromieniona jak wtedy, co zarazem cię uszczęśliwiało i raniło, gdyż znałeś tego powód. Energicznie poruszałeś się wraz  z nią do rytmu Miłości w Zakopanem, zanosząc się głośnym śmiechem. Przez chwilę było tak jak powinno być. Po prostu idealnie. Ty i ona. Wasza radość, bliskość podczas tańca i błogość.  Jednak zdawałeś sobie sprawę, że jest to ulotne. Tymczasowe. Po zakończeniu utworu opuściłeś ją i przełknąłeś ślinę na myśl co za chwilę będzie miało miejsce. Poprosiłeś młodą dziewczynę o kluczyk do jednego z pokoi pod pretekstem chwilowego odpoczynku i gdy go otrzymałeś wręczyłeś jej trzy białe koperty, prosząc ją o dostarczenie trójce najważniejszej osób w twoim życiu. Skinęła głową z życzliwym uśmiechem i  podała wskazówki odnośnie położenia pokoju. Podziękowałeś jej łagodnym uśmiechem i wspiąłeś po pliku schodów.  Przekroczyłeś próg pomieszczenia i przekręciłeś kluczyk w drzwiach, aby nikt nie przeszkadzał ci w realizacji planu. Rozwarłeś drzwi balkonowe i wsparłeś się o metalową barierkę, omiatając wzrokiem widok rozciągający się pod twoimi stopami. Wysokość na jakiej się znajdowałeś cię przerażała, ale wiedziałeś, że musisz to zrobić. Musiałeś to uczynić, bowiem twoje życie już cztery lata temu straciło sens. Gdyby nie brunetka może miałoby ono go aż do dziś. Kto wie. Wyłowiłeś z kieszeni garniturowych spodni telefon i pociągnąłeś zamaszyście nosem, biegnąc błękitnymi tęczówkami po jej sylwetce przyodzianej w białą, ślubną suknie, tą wybraną miesiąc temu. 20 marca. Pamiętałeś jak popukała się wtedy w głowę, gdy zaproponowałeś wykonanie pamiątkowej fotografii. Uczyniłeś to pod tamtym pretekstem, aby oglądać ją codziennie na wyświetlaczu komórki. Była pewna, że pokażesz to zdjęcie bratu przed ślubem. Ty jednak dotrzymałeś słowa i było ono tylko twoją własnością, do której nikt nie miał dostępu. Chyba, że znał kod dostępu do twojego smartphone. Wspiąłeś się na barierkę i przymknąłeś powieki, wypuszczając powietrze ze świstem. Do twoich uszu docierały wiwaty gości zebranych na parterze oraz odgłosy muzyki dobieranej przez parę młodą. Te dźwięki dobijały cię coraz bardziej, jednak już niebawem miał nastać tego koniec. Twoje życie miało doświadczyć kresu. Tomasz Fornal urodziny trzydziestego pierwszego sierpnia tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego siódmego miał przestać istnieć dnia dwudziestego kwietnia dwa tysiące dziewiętnastego około godziny dwudziestej trzeciej. Miałeś umrzeć z jedną kobietą obsadzoną w twoim sercu jak i umyśle. Z jedyną pięknością, która odpowiadała za najlepsze i najgorsze momenty twojego życia. Miałeś ponieść koniec z powodu nieszczęśliwej miłości i tak się właśnie stało, kiedy twoje policzki stały się wilgotne, serce zaczęło uderzać w nienaturalnie szybkim tempie, a głowa zaczęła otwierać wszelkie wspomnienia w  niej nagromadzone przez te dwadzieścia jeden lat podczas spadku, podczas dystansu jakie pokonywało twoje ciało dzielącego od podłoża. W twoim umyśle wirował ci jej słodki śmiech, w nozdrzach czułeś jej otumaniająca woń, widziałeś jej obłędny uśmiech, śliczne oczy, idealne ciało ujrzane w przymierzalni... Nagle nastała pustka. Ciemność. Nicość. Po prostu koniec i nie było już Tomasza Fornala. Zawodnika Cerradu Czarnych Radom, przyszłego przyjmującego reprezentacji Polski, utalentowanego siatkarza wywodzącego się z Krakowa. Nie było już przyjaciela Jakuba Kochanowskiego, Mateusza Masłowskiego. Nie było już syna Doroty i Marka Fornal.  Nie było już brata Jana Fornala i przyjaciela Aurelii Fornal. Ciebie już nie było. Ty już nie istniałeś, Tomku.



Kochana mamo!

    Zapewne kiedy to czytasz mnie już nie ma tym świecie. Wiem, że po przeczytaniu tego zdania mnie znienawidzisz, ale  nie potrafiłem inaczej postąpić. Mimo wszystko cholernie dziękuję Ci za wydanie mnie w bólach na ten świat, za  tyle lat użerania się ze mną, za  dar życia i wiedz, że tam z góry będę nadal mocno Cię kochał oraz czuwał nad Tobą. Myślisz teraz zapewne nad powodem mojej decyzji, ale zaraz Ci wszystko wytłumaczę.  Otóż mamo pytałaś mnie ostatnio skąd mam pewność, że  ta dziewczyna, którą sobie upatrzyłem mnie nie kocha. Mam ją, gdyż kobietą, w której  się zakochałem jest Aurelia. Tak, zakochałem się w  żonie mojego starszego brata.  Trwa to już od czterech lat. A raczej trwało cztery lata, bo mnie już z Wami nie ma.  Proszę Cię nie wiń jej za to. Ona nie miała o niczym pojęcia. Zerwała ze mną, a później nie umiałem jej tego powiedzieć. Nie umiałem przerwać jej szczęścia z Jankiem, bo właśnie na tym polega miłość, aby pragnąć szczęścia tej drugiej osoby kosztem swojego. Ja cierpiałem i jednocześnie radowałem się, gdy ona była szczęśliwa. Proszę Cie mamo, abyś opiekowała się Aurelią, która po mimo, że należy do mojego brata już zawsze będzie moją Aurelią tak jak będę już zawsze Twoim synem. 

Błagający o wybaczenie i
zawsze Cię kochający,
Tomek


Kochana Aurelio!

    Tak naprawdę to nie wiem od czego zacząć. Mam Ci tak wiele do powiedzenia. Jesteś, a raczej byłaś moją przyjaciółką i wiedziałaś o mnie naprawdę wiele, ale tą jedną rzecz zdołałem przed Tobą ukryć, choć było niezmiernie trudno. Zastanawiasz się pewnie teraz, dlaczego zdecydowałem się skoczyć z tego balkonu. Miłość do Ciebie mnie zabiła. Nie potrafiłem sobie z nią poradzić. Nie potrafiłem sobie poradzić z utratą Ciebie, choć nadal byłaś blisko mnie, nadal byłaś w moim życiu. Prawda jest taka, że gdy mnie opuszczałaś wcale nie spłynęło to po mnie tak jak starałem się to pokazać i jak myślałaś, że było. Kochałem cię od pierwszych razem spędzonych chwil i kocham po dziś, bo tam na górze nadal będę to robił. Widziałem Was. Widziałem Ciebie i Janka wymykających się na spacery wieczorem, na randki, abym nie widział. O wszystkim wiem. Nawet nie masz pojęcia jak cholernie mnie to bolało. Najbardziej jednak cierpiałem, gdy to ja chciałem stać obok Ciebie przy ołtarzu i otrzymywać od Ciebie obrączkę oraz wkładać Ci ją na palec, ale nie mogłem. Sam nie wiem czy mam Ci za złe to, że pokochałaś mojego brata. Wiem jedno. Byłaś moim całym światem, a gdy zbliżała się apokalipsa postanowiłem ze sobą skończyć. Ukojenie zadawane za pomocą żyletki mi już nie wystarczało. Ból psychiczny mnie miażdżył. Aż w końcu przygniótł do samego dna. Nie byłem już tym samym Tomkiem. Nie byłem już tym roześmianym dzieciakiem, zarażającym wszystkich pozytywną energią. Ja już nie żyłem. Umarłem te cztery lata temu, gdy sprzedałaś mi kosza, odchodząc do mojego brata. Kolejne lata to była męka, wieczna walka o wstanie z łóżka. Mimo to nie potrafiłem przestać cię kochać i nie potrafiłem przerwać Ci tego szczęścia z Jankiem. Wolałem cierpieć i nie niszczyć twojego idealnego życia. Kochałem Twój uroczy śmiech. Kochałem Twoje prześliczne oczy. Kochałem Twój błogi uśmiech. Kochałem Twój radosny styl bycia. Kochałem Twoje perfumy. Wszystko w Tobie kochałem, Aurelio. Wtedy, gdy przymierzałaś suknie...Przyznaję się. Podglądałem Cię. Byłaś tak piękna jak myślałem. Żałuję, że nigdy tego ciała nie mogłem zwiedzić dłońmi, scałować czy po prostu zasmakować, ale widocznie tak miało być. Żegnaj Aurelio i bądź szczęśliwa z Jankiem. On też Cię kocha. Równie mocno a może nawet  mocniej niż ja. 

Zawsze Twój,
Tomek

Kochany Janku!

    Nie mogłem zabrać na ślub mojej Julii jak to określiłeś, bowiem była to Twoja żona. Wiem bracie jak to brzmi, ale stało się. Gdy byliśmy z Auri razem to przepadłem, a potem przez to wylewałem morze łez i nie tylko łez, bowiem odnalazłem ukojenie na ból w postaci żyletki, ale jak widzisz dziś to nie było wystarczające rozwiązanie. Dzisiaj, gdy już mnie nie ma z Wami proszę Cię o to Janek, abyś zaopiekował się najważniejszymi kobietami w moim życiu. Dbaj o nie, kochaj je i troszcz się o nie. Dziękuję Ci za bycie tak wspaniałym bratem i przepraszam za to, że pokochałem Twoją żonę, ale to było silniejsze. Teraz już wiesz czemu tak bardzo uwielbiałem ją tulić i byłem tak zżyty. Po prostu chciałem czerpać z jej bliskości, obecności ile się da. Przyznam się, że miałem momenty nienawiści względem Ciebie, ale to dlatego, że Ci zazdrościłem. Zazdrościłem, że masz tak piękną kobietę przy swoim boku, a ja tego doświadczyć nie mogłem. Kocham Aurelię od samego początku. Od tych pamiętnych wakacji nad morzem z rodzicami. Kiedy byliśmy parą twierdziła, że nie jesteś w jej typie, nawet często Cię wyśmiewała, ale jak widzisz miłość przychodzi znienacka. W jej i moim przypadku tak było. Niespodziewanie ona pokochała Ciebie, a ja ją. Żegnaj bracie i bądź szczęśliwy z Aurelią. Zastanawia mnie tylko, który z nas kocha ją mocniej. A może oboje kochamy ją na takim samym poziomie? 

Twój młodszy  na zawsze braciszek.
Tomek

Aurelia spojrzała wymownie na swojego małżonka, ocierając zewnętrzną częścią dłoni strugi  łez stopione z pozostałościami tuszu do rzęs oraz makijażu i  została otulona przez silne ramiona blondynka, który jakby czytał jej w myślach, że tego potrzebuje. Blondynka natomiast obdarowywała tors byłego siatkarza solidnymi uderzeniami, nie mogąc się wciąż pogodzić z odejściem syna. Pan Marek jednak cierpliwie gładził dłonią jej plecy okryte przez jego marynarkę i starał się uspokoić roztrzęsioną panią Dorotę, choć jemu samemu nie było łatwo oswoić się z informacją, że pozostał z jednym dzieckiem. Kuba uśmiechnął się blado do chłopaków, dostrzegając ściekające po ich policzkach łzy.
- Był świetnym kumplem i wspaniałym człowiekiem, ale widocznie tak miało być.-wypowiedział drżącym głosem.
- To wszystko przez tą cholerną miłość.-syknął przez zaciśnięte zęby Masłowski.
Brunetka wyswobodziła się z uścisku Fornala i podeszła do ciała przyjaciela. Oczy ponownie zaszły jej łzami, a drżąca dłoń ułożona została na jego policzku. Bijący od skóry Tomasza chłód przeraził ją i wprawił ponownie w chwilę słabości. Pokręciła z niedowierzaniem głową, nie mogąc uwierzyć, że ta tragedia wydarzyła się z jej powodu. Ona była winna zakończenia życia przez tego młodego chłopaka. Nie potrafiła sobie tego wybaczyć. 
-Też cię kocham, Tomek.-złożyła pocałunek na jego przerażająco bladej i zimnej twarzy.- Jak brata, ale kocham cholernie mocno. -zaparła się. 
-Skarbie...-jej partner ułożył dłonie na jej nagich ramionach. 
-Janek, jak my mogliśmy tego nie zauważyć?-zapytała roztrzęsiona, spoglądając mu głęboko w oczy.- On mnie kochał, a ja myślałam, że to co było nad morzem to...Myślałam, że to dzieciak, że nic nie wie o miłości, a wiedział za dużo i to go zabiło.-chlipnęła. 
-Aurelia, nie masz prawa się o to obwiniać. Tomek chciał Twojego szczęścia i nie chciał się wtrącać w nasze życie.-przekonywał ją Jan.- To prawda kochał cię i to cholernie mocno. Ile on przeszedł katuszy, oglądając nasze szczęście...Teraz będzie wreszcie szczęśliwy.-uśmiechnął się delikatnie. 
Pokiwała głową na znak przyswojenia jego słów i przymknęła powieki, kiedy złożył krótki pocałunek na czubku jej głowy, przygarniając ją do siebie.  Matka braci także pożegnała się z brunetem, opadając obok jego ciała i wraz z świeżo upieczonym państwem Fornal weszła do środka lokalu, bowiem potrzebowała się wyciszyć. Kapitan reprezentacji juniorów oraz rzeszowski libero zajęli miejsce obok przyjaciela, rozpoczynając konwersacje na temat  najlepszych wydarzeń w jakich uczestniczył przyjmujący.
-Cholera, nie sądziłem, że to się tak skończy.-mruknął pod nosem Kozub.
Dwie najważniejsze przedstawicielki płci pięknej w życiu 21-latka przyglądały się tej sytuacji rozczulone. Podziwiały siatkarzy za umiejętność zanoszenia się śmiechem nad zwłokami jednej z czołowych postaci w ich drużynie. Wiedziały jednak, że im także jest ciężko pogodzić się z tak wielką stratą. Tomek był powiem uwielbianym facetem pośród nie tylko kobiet, ale także męskiego grona. Miał przysłowiowe to coś, którego teraz rodzicom, młodemu małżeństwu i kolegom z drużyny będzie brakować. 

~*~
Witam Was tutaj po raz ostatni! 
Ten epilog ma 3418 słów. To chyba mój niepodważalny rekord, ale ta ilość pokazuje też ile ta historia dla mnie znaczyła, bowiem chciała idealnie oddać uczucia Tomka, jego nieszczęśliwą, aczkolwiek wielką miłość oraz także uczucie pomiędzy Jankiem a Aurelią... Mam nadzieję, że mi się to udało, bo osobiście jestem dość zadowolona z tej historii, a pisząc to zakończenie byłam bliska uronienia łez :( Dziękuję Wam za bycie tutaj ze mną do końca i teraz pytanie: Co dalej? Tutaj mam dla Was głosowanie odnośnie kolejnego opowiadania :D Chcecie historię, w której w głównego bohatera wcieli się starszy Fornal, Janek czy może Łukasza Kozuba? W każdym bądź razie zostawcie jakiś kontakt do siebie lub tu zajrzyjcie, bo poinformuje tutaj, na którą opcję się zdecydowałam ;) Jeszcze raz wielkie dzięki <3 Nie wiem co więcej mówić, bowiem padam po pisaniu tego wyżej :D Całuję i do zobaczenia, ale już na innym opowiadaniu! ;*
PS: Wybaczcie opóźnienie, ale KMŚ mnie pochłonęły! :D 

środa, 21 listopada 2018

Dwanaście

 "Nie wyglądała ładnie.
 Wyglądała jak dzieło 
sztuki, a sztuka nie
 może być po prostu
 ładna,  sztuka ma 
wywoływać emocje. "


       Westchnąłeś głośno, gdy brunetka przywołała cię do siebie gestem dłoni. Podreptałeś w jej kierunku, zagłębiając dłonie w kieszeniach czarnych spodni i spojrzałeś na nią z politowaniem, gdy kazała ci przyjrzeć się kolejnej ślubnej kreacji. Badałeś wzrokiem każdy centymetr sukienki i szczerze powiedziawszy byłeś przekonany, że ta będzie idealna na tą okazje. Podzieliłeś się swoją opinią z Aurelią i klepnąłeś ją solidnie w pośladek, mrucząc, aby się pośpieszyła bo jesteś wyczerpany. Spojrzała na ciebie roześmiana i zaciągnęła zasłonę od przebieralni. Delikatnie odchyliłeś materiał kurtyny i zerknąłeś na jej odbicie w lustrze. Na jej smakujących nadal wiśnią ustach malował się tak cholernie śliczny uśmiech, a oczy mieniły się jak najdroższe szmaragdy. Naciągnęła  za pomocą ostrożnych, ślamazarnych ruchów na okryte jednie skrawkami białej bielizny drobne ciało materiał sukni, a ty zachłysnąłeś się powietrzem. Sunąłeś wzrokiem pełnym intensywności po każdym centymetrze jej gładkiej skóry, rozpoczynając swoją wędrówkę od jej wyrzeźbionych idealnie łydek, wnosząc spojrzenie coraz wyżej. Zagryzałeś płat dolnej wargi, wpatrując się w jej pośladki. Nie mogłeś odpędzić od siebie myśli jak cholernie musi być z nich zadowolony Janek podczas wypełnionych bezsennością nocy. Wcięcie w talie, którego mogła jej pozazdrościć większa część społeczeństwa żeńskiego, płaski, wysportowany brzuch, nad którym ciężko pracowała w twoim rodzinnym domu podczas minionych wakacji, gdy wykonywała serie brzuszków i przyciągający wzrok mężczyzn jędrny biust wciśnięty w obcisły materiał biustonosza. Miodowy odcień jej skóry doskonale wszystko dopełniał i sprawiał, że miałeś ochotę wodzić opuszkami palców po jej nagim ciele. Oparłeś się o ścianę, przymykając powieki i starając się wyeliminować płytki oddech. Wiedziałeś, że nie powinieneś jej podglądać, ale zdawałeś sobie też doskonale sprawę, że już nigdy nie ujrzysz jej w takim obliczu, bowiem konsumowanie jej nagim ciałem będzie należeć do twojego brata. Ponownie wsunąłeś oko w szczelnie i śledziłeś jej poczynania. Odrzuciła ciemne pukle na plecy, przyglądając się uważnie subtelnemu wykonaniu górnej partii kreacji. Gorset szczelnie opinał jej ponętne piersi , eksponując je w delikatny, aczkolwiek niewyuzdany sposób i świetnie podkreślał jej kolejny atut, a mianowicie wcięcie w talii oraz płaski brzuch. Subtelne kamienie nie rzucające się w oczy połyskiwały pod wpływem strumieniu światła, dodając kreacji uroku.  Dół  sukni pokryty był łagodnym odcieniem brudnego różem, ale wierzchnia warstwa należała do złotego brokatu. Pokiwałeś  z uznaniem głową, bowiem Aurelia naprawdę trafiła z wyborem. Ten kawał materiału sprawiał, że była jeszcze wspanialsza niż na co dzień. Była stonowana, ale znikomą cząstką księżniczki i to ci się w niej niebywale teraz podobało. Zasługiwała na to by  w ten dzień przyćmiewać swoim blaskiem.  Uśmiechnąłeś pod nosem do własnych myśli i doszedłeś do wniosku, że nie mogłeś im tego zrobić, nie mogłeś nie stawić się na najważniejszej dla najbliższych ci osób ceremonii, choć planowałeś to uczynić od dwóch tygodni. Musiałeś ujrzeć szczęście, które rozlewać się będzie po każdym milimetrze jej cudownej twarzyczki i choć będziesz przechodził katusze to czułeś, że to będzie niepowtarzalny widok.
 -Tomek!-doniosły głos dotarł do ciebie zza kurtyny, za którą skryta była brunetki. Momentalnie się ocknąłeś i powróciłeś duszą do ciała obecnego w jednym ze sklepów w krakowskiej galerii. Zameldowałeś się we wnętrzu szatni i spojrzałeś na twoją towarzyszkę z uniesioną brwią.-Pomożesz mi z haftkami na plecach?
Posłałeś jej jedynie ciepły uśmiech i zabrałeś za zapinanie. Twoje smukłe palce co rusz spotykały się z jej chłodną skórą, a ty zagryzałeś policzki od wewnątrz, walcząc z chęcią zsunięcia z niej tej sukienki. Coraz ciężej ci się nad sobą panowało. A może to ona coraz bardziej korciła ci w głowie i stawała się bardziej piękniejsza na skutek radości jaką sprawił jej zbliżający się wielkimi krokami dzień?
- I jak?- okręciła się wokół własnej osi, śmiejąc pod nosem.
- Błyszczysz jak gwiazda, Auri.-zachichotałeś pod nosem, aby ukryć zachwyt w jaki wprawiał cię jej widok.
-Na komplementy od ciebie zawsze można liczyć, Forni.-skwitowała roześmiana. - Dobra w takim razie płacimy i zmykamy na jakieś jedzenie, bo mi Robert potem będzie pierdolił, że schudłeś przez kilkugodzinne zakupy ze szwagierką.-zaniosła się śmiechem.

"Pewien mądry człowiek
 powiedział kiedyś: “Nie
 da się odnaleźć miłości
 tam, gdzie jej nie ma,
 ani ukryć jej tam, gdzie
 naprawdę istnieje”.
 Pomyśl o tym"

***

Omiatałeś beznamiętnym wzrokiem wnętrze budynku, stąpając powoli przy boku blondynki, która poruszała się znacznie bardziej energicznie niż ty.  Ty jednak nie posiadałeś w sobie tylu pokładów energii co ona, a okazja z jakieś znajdowaliście się w jednym z lepszych lokali w Krakowie powodowała, że miałeś ochotę zaszyć się w radomskim mieszkaniu i upić do nieprzytomności w towarzystwie starej, dobrej, żelaznej przyjaciółki. Skrzywiłeś się na widok wizytówek, które spoczywały na blacie stołu  pary młodej. Aurelia Fornal. Brzmiało ślicznie, idealnie, ale byłoby bardziej w punkt, gdyby  na papierowej tekturce obok widniał napis Tomasz Fornal  a nie Jan.  Oderwałeś wzrok od ozdobnych literek i skierowałeś go na swoją rodzicielkę, która dopełniała formalności z właścicielem miejsca wesela twojego brata.
 - Tomuś, co o tym myślisz?-zapytała z radością w głosie i iskierkami w oczach, wbijając wzrok w twoją postać.
-Świetne miejsce i wystrój.-mruknąłeś, kiwając przekonująco głową .
-W takim razie bierzemy na 20 kwietnia godzinę 15.-zwróciła się tym razem do starszego mężczyzny.
20 kwietnia 2018. Tego dnia i wieczoru ostatecznie zostanie zgaszony ogień w twoim sercu. Zdmuchnie go twoja najlepsza przyjaciółka wraz z twoim starszym bratem jednym podmuchem miłości, która przypieczętowana zostanie przed kościelnym ołtarzem  wśród grona najbliższej jak i tej dalszej rodziny, w tym też skupiska twoich kolegów z boiska. Obawiałeś się, że po tym wydarzeniu twój psychiczny fundament się załamie, obawiałeś się, że już nie będziesz tym Tomaszem Fornalem, którym byłeś obecnie. Staniesz się najgorszą wersją samego siebie, czyli człowieka pozbawionego chęci opuszczenia łóżka o poranku, skrytego w swoich metrach kwadratowych, aby żadna przedstawicielka płci pięknej nie wyrządziła ci już krzywdy i pozbawionego wszelkich uczuć, który przestanie odczuwać nawet największy ból. Przeraźliwie bałeś się uczucia pustki, bowiem będzie ono gorsze od tej żarliwej miłości, której nie mogłeś przelać na osobę, która ją w tobie pobudziła. Westchnąłeś głośno do swoich myśli i pożegnałeś się nikłym uśmiechem z gospodarzem, podążając za swoją matką. Czułeś na sobie jej badawczy wzrok przemieszczający się co jakiś czas z jezdni na twoją niewyrażającą jakichkolwiek emocji twarz. Taką przynajmniej miałeś nadzieję. Jak się po chwili okazało mylną.
-Powiesz mi co się dzieje czy mam to z ciebie wyciągnąć siłą?-jej łagodna barwa głosu rozniosła się po wnętrzu samochodu.
-Będziesz mnie bić? Przemoc rodzinna u Fornalów?-wymusiłeś na sobie krótki śmiech.
-Przecież wiesz, że nie mówię całkowicie poważnie.-pogładziła cię dłonią po policzku.- Co się dzieje?
-Nic. Po prostu zazdroszczę Jankowi tego, że niebawem weźmie ślub i zakochał się z wzajemnością.-uśmiechnąłeś się blado.-Ja nie miałem tego szczęścia.-dodałeś ciszej.
-Jejku, mój syn się zakochał!-niemalże pisnęła wuefistka.-Skąd masz pewność skarbie, że ona nie czuje tego samego?-uniosła pytająco brew, skręcając na wasze osiedle.
-Po prostu mam, mamo.-zapewniłeś ją i opuściłeś samochód, zatrzaskując za sobą drzwi.

~*~
Cześć! ^^
Przepraszam za drobne spóźnienie, ale przeceniłam swoje umiejętności i nie wyrobiłam czasowo :D Tomek nie odmawia pomocy w przygotowaniach ślubnych i na tym cierni :( Choć skorzystał na obejrzeniu Aurelii w nieco innym wydaniu niż zazwyczaj :D No i Dortoka się dowiedziała o prawdzie, częściowo :D  Jak myślicie powie Jankowi? Całuję i do zobaczenia w kolejny wtorek! ;*

wtorek, 13 listopada 2018

Jedenaście

        "Chciałbym Ci powiedzieć, że jesteś dla mnie wszystkim.
Upijam się Tobą, jak bardzo dobrą whisky.
Dlatego musisz wiedzieć, że we mnie jest ten płomień.
Liczysz się Tylko Ty, za Tobą skoczę w ogień"

     Zaspany przetarłeś twarz dłonią i powędrowałeś do drzwi, za którymi nie miałeś pojęcia kogo się spodziewać. Filip nie zapowiadał ewentualności wizyty u ciebie, Rybicki miał zamiar spędzić trochę czasu z blondynką a reszta zespołu postawiła na regenerację w zaciszu własnego mieszkania. Nie zaprzątając sobie głowy myślami odnośnie gościa, który postanowił cię odwiedzić przekręciłeś zamek i rozwarłeś drzwi. Wtem twoje błękitne tęczówki napotkały na swojej drodze rozpromienionego  blondyna. Nie był on jednak sam. Jego prawe ramie oplatało drobną sylwetkę dziewczyny w pasie, która widniała przy jego boku. Zerknąłeś na jego smukłą dłoń spoczywająca na jej płaskim brzuchu i zadarłeś wzrok na ich twarze. Kąciki twoich ust wylądowały na wyżynach, a drzwi zostały przez ciebie szerzej otwarte, aby para mogła zagłębić się we wnętrzu twojego mieszkania. Przymknąłeś je za nimi i delikatnie wsparłeś o ich powierzchnie czoło, przymykając powieki. Westchnąłeś głęboko, bowiem czekała cię ciężka rozprawa z narzeczonymi, na którą mentalnie nie byłeś przygotowany. Pragnąłeś samotnie spędzić tą marcową sobotę i w pełni delektować się wolnym czasem otrzymanym od trenera, jednak czy od tych pieprzonych czterech lat coś układało się po twojej myśli, Tomaszu? Gdyby tak było ta brunetka omiatająca wzrokiem twoje lokum i przechadzająca się po nim w czarnych, wysokich szpilkach , które niebotycznie wydłużały jej odsłonięte przez włożenie czarnej spódnicy nogi, przygotowywała by się do przyjęcia twojego nazwiska, a w dokumentalnej rubryce w krakowskim kościele w miejscu imienia przyszłego męża mieściłoby się twoje. Okręciłeś się na pięcie w stronę przybyłych gości i przeczesałeś palcami rozczochrane włosy. Z oparcia kanapy zgarnąłeś czerwoną koszulkę i naciągnąłeś ją na nagi tors, który kątem oka badała Aurelia.
-Widzę, że Prygiel was mocno ciśnie na siłowni.-skwitowała z cwanym uśmiechem Stawska.
Gdyby tylko wiedziała jak tymi słowami wprawiała cię w zadowolenie. Spostrzegła zmiany na twoim ciele, po mimo tak rzadkiej częstotliwości oglądania go odkrytego. Miała by twoją muskulaturę na skinienie palca podczas namiętnych nocy, które chciałeś z nią dzielić czy też tych spokojny, kiedy by się owijała wokół niej, łaknąc ciepła. Janek natomiast splótł ramiona na klatce piersiowej i zatupał kilkukrotnie nogą, przyglądając się partnerce z wyraźną dezaprobatą z jej słów jak i zachowania.
-Ja zastanawiam czy ty bardziej nie pragniesz mojego braciszka w łóżku niż mnie.-mruknął wciąż oburzony 23-latek.-Mi takich rzeczy nie mówisz.
Rozbawiony zlustrowałeś wzrokiem twarz przyjmującego, następnie wymieniając wymowne spojrzenie z przyjaciółką i momentalnie salwy twojego śmiechu zmieszane z jej wesołym chichotem rozniosły się po wnętrzu twojego lokalu. 23-latek pokręcił z niedowierzaniem głową i machnął zrezygnowany dłonią na waszą dwójkę.
-Jaś, co ty się taki zazdrosny zrobiłeś?-wspięła się na palce i oplotła ramionami szyję krakowianina.-Już niebawem będę tylko twoja.-oświadczyła z rozczulającym uśmiechem, spoglądając mu głęboko w oczy.
-A właśnie...-oprzytomniał nagle twój brat.- Tomek, przybyliśmy tutaj, aby zaprosić cię na nasz ślub, który odbędzie się w kwietniu.-wypowiedział, nie potrafiąc ukryć powiększającego się z każdym opuszczonym jego usta słowem uśmiechu.- Mam nadzieję, ze mogę liczyć na  twoje uczestnictwo w tym ważnym dla mnie jak i dla Auri wydarzeniu jako mój świadek.-poruszył znacząco brwiami.
-Ależ oczywiście braciszku!-odrzekłeś z euforią.- Gratulacje kochani. Naprawdę cieszę się, że dwójka najważniejszych dla mnie ludzi będzie niebawem taka szczęśliwa.-zamknąłeś ich obydwoje w silnym uścisku, uśmiechając się promiennie.
Odebrałeś ozdobną kopertę od dziewczyny i pożegnałeś ją, pozostawiając mokry ślad na jej policzku. Wzniosła nikle kąciki ust na gest z twojej strony i także musnęła ustami twój policzek, wzbijając się na czubki palców. Skarciłeś ją wzrokiem, gdy przyłożyłeś dłoń do twarzy a na niej odbił się różowy odcień jej szminki. Roześmiała się błogo i pociągnęła za sobą Fornala, zmierzając ku wyjściu. Przytuliłeś go przelotnie przed opuszczeniem twoich progów i zamknąłeś za nim drzwi, osuwając się po ich powierzchni. Skryłeś twarz w dłoniach i nie próbowałeś nawet stłumić słonej cieczy nagromadzonej w twoich oczodołach. Policzki z każdą kolejną minutą stawały się coraz bardziej wilgotne, a twoje serce coraz bardziej lodowate. Wyparował z niego ten wyjątkowy żar, gdy zamglonym wzrokiem śledziłeś każda linijkę starannego pisma, którym wypełnione było zaproszenie.
-Tytus!  Co ci się skończyło? Gotówka, wódka czy...?-w słuchawce usłyszałeś radosny głos rzeszowskiego libero.
-W kwietniu wykopiesz mi grób.-szepnąłeś, pociągając nosem.
-Co?!-ryknął Masłowski.-Boże, Tomek! Co się stało?!-jego ton momentalnie przekształcił się w przerażony z nutką troski.
-Byli tu...20 kwietnia się pobierają.-powiedziałeś słabo.- Mateusz, ja tego nie zniosę...

"Ty mnie unosisz wysoko, z Tobą chcę być na szczycie.
Bo jesteś tą osobą, za którą oddam swoje życie."

***
Upiłeś łyk złocistej, chłodnej cieczy i kontynuowałeś wpatrywanie się w jedną z fotografii z tego wspaniałego okresu twojego życia. Posyłałeś na niej czarujący uśmiech w kierunku brunetki, która spoglądała na ciebie z iskierkami w oczach i wspierała się dłonią o ladę baru, wysłuchując cię z uwagą. Zabawnie marszczyła przy tym nos, próbując się skupić na słowach opuszczających twoje usta, gdy w tle rozbrzmiewała muzyka o wysokiej wartości decybeli. Znajdowaliście się wtedy w jednym z bałtyckich klubów. Zabrałeś ją tam w  przedostatnim tygodniu twoich rodzinnych wakacji. W kolejnym  zdjęciu zatraciłeś się tak bardzo, że nie dotarł do ciebie trzask łazienkowych drzwi i moment pojawienia się na sofie w salonie bruneta. Filip pstryknął ci palcami przed oczami, chcąc wyrwać cię z amoku. Zadarłeś na niego zmęczone spojrzenie, a on palcem wskazał trzymaną przez ciebie fotkę z uwiecznioną kolejną chwilą z dyskoteki.  Westchnąłeś głośno, zbierając myśli, aby jak najlepiej przytoczyć przyjacielowi ten jeden z gorących wieczorów z nad morza. Nie rozumiałeś po co zadeklarował się dzisiejszego czuwać przy tobie i zadbać byś nie użył  żyletki określanej przez niego " stalową kurwą". Masłowski wypaplał mu w jakim stanie znajdowałeś się od dwóch tygodni i poprosił o opiekę za twoimi plecami, jednak irytowało cię to, bowiem nie byłeś już kilkuletnim dzieckiem czy nastolatkiem. Byłeś dorosłym facetem myślącym racjonalnie. Choć niekoniecznie, gdy ona  była w pobliżu.
- Gdy była pijana miała słodko zarumienione policzki. Zupełnie tak jakby się czegoś wstydziła, ale było zupełnie odwrotnie, bo tamtej nocy otworzyła się przed mną i wylała wodospad słów.-mówiłeś, uśmiechając się łagodnie na to wspomnienie. Twój umysł, każda twoja komórka odtwarzała te kilka godzin jakby wydarzyły się wczoraj. W głowie rozbrzmiewał jej aksamitny głos , którym pieściła twoje uszy. Pamiętałeś jej czarną sukienkę muskającą skrawkami materiału twoje jasne dżinsy podczas zamaszystych obrotów jakie jej serwowałeś. Ubóstwiałeś sposób w jaki jej gęste, ciemne pukle opadały na nagie plecy z każdym ruchem. Robiło ci się słabo, gdy przytoczyłeś schemat kołysania jej bioder  w rytm muzyki przy twoich udach. Ocierała się o nie z figlarnym uśmiechem, przymkniętymi powiekami. Była niczym kusicielka.  - Narzekała wtedy na fałszywość ludzi. Patrzyła na mnie tymi czekoladowymi tęczówkami lśniącymi jak wszystkie lampy w klubie, jak gwiazdy. Biło od nich takie cholerne ciepło, radość.  Spoglądała mi głęboko w oczy tak jakby oczekiwała, że zaprzeczę, że powiem -" nie wszyscy, ja nigdy bym cię nie skrzywdził" i tak zrobiłem.- szeptałeś, a twoje oczy błyszczały jak najdroższy diament. - A teraz... Ona mnie skrzywdziła.-spuściłeś głowę.
- Och, Fornal. - westchnął głośno atakujący.  - Kochasz ją w cholerę i to cie gubi. - przeszył cię błękitnymi tęczówkami. - A jak zareagowała na te słowa? - umiejscowił się wygodnie i nadal wpatrywał cię w ciebie, tym razem z ciekawością.
- Uśmiechnęła się tak anielsko, pięknie i powiedziała, że jestem kochany, gładząc mnie po policzku.
Pochłaniałeś trunek wsparty o ramie Michała i z przymkniętymi powiekami non stop powracałeś do obrazków z tamtej nocy. Skąpana w różnorakich barwach światła była taka piękna. Jej błogi stan podczas podskakiwania na bosych stopach obolałych od czarnych, wysokich szpilek wprawiał cię w euforię. A gdy jej oczy wyłaniały się z pod wachlarzu czarnych, długich rzęs i łapały z tobą kontakt wzrokowy czułeś prąd przebiegający twoje ciało.  Byłeś wtedy najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Jej pokryte słodyczą usta podczas wolnych kawałków zatapiały się w twoich wargach, a dłonie pociągały mocno za twoje gęste włosy.  Później muskały guziki od twojej kraciastej koszuli, ale ty groziłeś jej placem, odwołując od tego pomysłu z cwanym uśmiechem. Chciałeś to zrobić, ale gdy będzie trzeźwa. Jednak to nigdy nie nastąpiło i nie nastąpi Tomaszu, bowiem doskonale wiedziałeś, że nie dopuści się zdrady twojego brata. Zbyt mocno go kochała. Równie mocno jak ty ją. Teraz przy jego boku będzie godzinami wirować na parkiecie,  spoglądać głęboko tymi ciemnymi tęczówkami w jego błękitne i oczarowywać uśmiechem, choć to ty miałeś być na jego miejscu. To ty miałeś być mężem Aurelii Stawskiej. To w twoich ramionach miała spoczywać tej pamiętnej nocy pośród bogatej listy gości. Choć nie oszukujmy się. Ty o tym marzyłeś. Marzyłeś o niej. O zakazanym owocu, Tomaszu. 

~*~
Cześć! ^^
Kolejny smutny odcinek za nami, a ja oświadczam Wam, że chyba zbliżamy się powoli do końca tej wyjątkowej dla mnie historii ;3  Tomek już ma totalnie dość, ale przyjaciele nad nim czuwają i nie pozwalają, aby się poddał ;) Zbliża się nieniknienie ślub Aurelii i Janka... Jak myślicie Tomek coś powie jeszcze  w tej sprawie? Proszę o komentarze i opnie, bo naprawdę jak widzę pustkę pod postem to aż się chce odejść i rzucić wszystko w cholerę, a bardzo chcę dokończyć tu tą historię i nie tylko tą.. Całuję i do zobaczenia za tydzień ;* 

wtorek, 6 listopada 2018

Dziesięć

        "Nie dało się długo żyć tylko snem,
żyć tylko snem
bo jak?
Proszę obudź mnie,
kiedy to skończy się,
skończy się już ten stan."
   
        Przez całą rozgrzewkę odczuwałeś na sobie świdrujący, prześwietlający cię na wskroś błękitny wzrok rzeszowskiego libero.  Chyba wreszcie znalazła się osoba, która znała cię na wylot i potrzebowała kilku minut, aby potrafić dostrzec, że coś wyraźnie nie gra w twoim życiu.  Po mimo to starałeś się lekceważyć intensywne zainteresowanie zawodnika z numerem trzynaście na koszulce twoją osobą i skupić na zbliżającym spotkaniu, od którego dzieliły cię tylko minuty. Opadłeś na charakterystyczną biało-czerwoną kanapę i zatopiłeś spojrzenie w sylwetce trenera, który udzielał wam ostatecznych wskazówek przed rozpoczęciem rywalizacji na boisku. Zwilżyłeś spierzchnięte usta zimnym napojem z ciemnego bidonu i przetarłeś wilgotną twarz śnieżnobiałym ręcznikiem, poprawiając przy tym delikatnie włosy. Poderwałeś się z miejsca i oczekiwałeś już tylko na chwilę, gdy na parkiet wybiegną wyjściowe zestawienia obu zespołów. Posłałeś przyjacielowi po drugiej stronie hali łagodny uśmiech, nie mogąc się doczekać walki pomiędzy wami i podskakiwałeś w miejscu, aby utrzymać odpowiednią temperaturę mięśni. Omiotłeś wzrokiem zapełnione po brzegi trybuny i przewróciłeś oczami na grono nastolatek, które robiły maślane oczy na twój widok. Mimo tego, że nadal byłeś singlem nie miały one szans na wkradnięcie się do twojego serca czy głowy. Już dawno wnętrze tych miejsc zwiedziła brunetka i zadomowiła się tam na stałe.  Westchnąłeś do swoich myśli i powróciłeś duszą na rzeszowskie Podpromie. Wystawiłeś przed siebie dłonie, aby po chwili odczuwać na nich solidne uderzenia kolegów z drużyny, którzy wypełnieni determinacją i cholernie dużą motywacją  meldowali na placu gry. Z promiennym uśmiechem na ustach uczyniłeś to samo i wybiegłeś na parkiet. Przymknąłeś powieki, uciszając wszelkie myśli odnośnie znienawidzonej przez ciebie pary zakochanych i otworzyłeś oczy. Piłkę do gry wprowadził Dejan zza pola serwisowego, posyłając delikatnego flota. Nienaganne przyjęcie Masłowskiego, rozegranie na prawe skrzydło przez Shoiji i autowy atak Schulza, który pewnie zarzekał się dłoni waszych blokujących. Wparowałeś pod siatkę i posłałeś koledze, z którym wiele czasu przegadałeś w kwadracie rezerwowych podczas krakowskiego memoriału , cwany uśmiech, grożąc mu palcem. Damian roześmiał się na twój gest i odpuścił protesty. Poprawił się w kolejnej akcji, plasując piłkę  w waszym boisku, a ty jęknąłeś niezadowolony, przecierając ręką twarz, gdy byłeś milimetr od podbicia tej piłki.  Wbrew nie zmrużeniu oka przez ani godzinę w nocy i pogrążeniu się w rozmowie z atakującym na balkonie czułeś, że to będzie dobry mecz w twoim wykonaniu, udany dzień dla ciebie. Twoje pozytywne nastawienie zostało jednak rozwiane, gdy oberwałeś solidnym serwisem amerykańskiego  środkowego po raz czwarty, a żółto-błękitna Mikasa powędrowała w trybuny. Koledzy z drużyny spojrzeli na ciebie wymownie, a ty westchnąłeś głęboko, będąc świadomym podłoża twojej dzisiejszej dyspozycji. Niby uwolniłeś głowę z nurtujących cię myśli przed Filipem, ale jednak nie byłeś w stanie całkowicie skupić się na meczu. Zirytowany na samego siebie kopnąłeś w pobliski mebel, na którym spoczywali członkowie sztabu szkoleniowego, zaciskając dłonie w pięści, gdy usłyszałeś dźwięk bipera, a podnosząc wzrok natrafiłeś na zmieniającego cię Kwasowskiego. Przyjmujący posłał ci pokrzepiający uśmiech i poklepał po plecach. Opadłeś na sofę i zarzuciłeś na głowę ręcznik.  Łaknąłeś znaleźć się w zaciszu swojego pokoju i zapomnieć o tym co wydarzyło się na placu gry, gdy się tam znajdowałeś. Każda piłka, którą dziś musnąłeś, dotknąłeś kończyła się katastrofą. Pojedynczy blok na lewym skrzydle w wykonaniu Buszka już totalnie zakopał twoje morale. Chciałeś powrócić z tej dalekiej podróży, ale nie potrafiłeś się pozbierać.
 -Tomek, co się dzieje?-zapytał łagodnie trener, pochylając się nad tobą.
-Sam nie wiem.-odparłeś bezradnie, wzruszając ramionami.
Po części naprawdę nie wiedziałeś co się z tobą działo. Przecież sprawy odnośnie Janka i Aurelii zostały wczoraj wyciągnięte na ciszę nocną przed twoim przyjacielem. Z twoich słów wylewał się wodospad słów, uczucia atakowały cię lawiną, ale czułeś się lepiej. Dostrzegałeś światełko w tunelu, a teraz znowu wpadłeś w dół. Może faktycznie była to sprawa twojej bezsennej nocy, ale nie potrafiłeś w to uwierzyć.
-Mam wrażenie, że nie mówisz mi wszystkiego.-mruknął Prygiel.
-Sprawy prywatne zostawiamy za progiem hali, więc wyspowiadać się trenerowi nie mogę.-rzekłeś, odprowadzając wzrokiem  Filipa udającego się do pola serwisowego.
***
Skinąłeś głową, dziękując młodej dziennikarce za przeprowadzoną rozmowę i zawiesiłeś na szyi biały, puchaty ręcznik, podnosząc się z miejsca. Powolnym krokiem podążałeś w kierunku zejścia z płyty boiska, omiatając wzrokiem opustoszałe trybuny  ośrodka sportowego w stolicy Podkarpacia. Mimowolnie uśmiechnąłeś się pod nosem, odtwarzając w myślach piłkę meczową, którą rewelacyjnie z prawego skrzydła zakończył Michał. W porównaniu do ciebie jego dzisiejsza dyspozycja zachwycała i ostatecznie statuetka MVP powędrowała w jego ręce.  Ocknąłeś się, odczuwając nagle na swoim ramieniu czyjś dłoń. Zwróciłeś głowę w kierunku jej właściciela i mimowolnie wzniosłeś kąciki ust ku górze, dostrzegając przed sobą pokrytą ciemną karnacją twarz przyjaciela. Masłowski poklepał cię solidnie po plecach, dając tym wyraz swojej tęsknoty za twoja osobą i objął cie ramieniem, zmierzając z tobą przy boku w kierunku szatni zawodników obu drużyn.  Wysłuchiwałeś jego opowieści, a salwy twojego śmiechu przebijały nieskazitelną ciszę panującą na korytarzu.  Byłeś mu wdzięczny, że potrafił odgonić twoje myśli od twojej beznadziejnej sytuacji uczuciowej.
-Dobra, Fornal. Dość tego teatrzyku.-wypowiedział twardo Mateusz, przystając na przeciwko ciebie.
-Wiedziałem, że tylko ty jako jedyny zauważysz.-mruknąłeś pod nosem, wbijając wzrok w czubki własnych butów.
-Tyle lat razem i miałbym nic nie dostrzec? Nie żartuj!-udał oburzenie libero.-W takim razie mów co się dzieje.-ponaglił cię.
-Zakochałem się.-szepnąłeś, skrywając twarz w dłoniach.
-To chyba dobrze?-siatkarz spojrzał na ciebie niepewnie, unosząc jedną z brwi. -Ładna? Blondynka? Brunetka czy ruda?
Pokręciłeś przecząco głową i westchnąłeś głośno. Opadłeś na ławkę usytuowaną pod ścianą i poklepałeś miejsce obok siebie, dając tym samym sygnał do rzeszowianina, że podzielisz się z nim całą historią. Maślak posłusznie spoczął przy twoim boku i wlepił w ciebie wzrok błękitnych tęczówek, oczekując na wyjawienie przez ciebie szczegółów sytuacji w jakiej się znalazłeś. Nie pozostało ci nic innego jak otworzyć na nowo częściowo zagojone rany i podzielić się z nim wszystkim, bo przecież Stawska była dla ciebie wszystkim.  Tak też miałeś uczynić, ale  przerwał wam podbiegający do ciebie Robert.
-Tomek, do cholery! Dlaczego nie jesteś jeszcze przebrany?!
-Panie Robercie, po co tak agresywnie?-poderwał się z miejsca zawodnik Resovii.
Odszedł z głową twojej drużyny na bok, a ty przyglądałeś się tej sytuacji, marszcząc brwi. Nie miałeś pojęcia co on wykombinował, ale żywiłeś sporą nadzieję, że uratuje ci tyłek przed porządnym ochrzanem od trenera. Po chwili zauważyłeś, że Prygiel skinął głową na słowa libero i oddalił się w kierunku szatni. Popatrzyłeś pytająco na kumpla. Masłowski roześmiał się na twoje zdezorientowanie i chwycił cię za rękę, podciągając z ławki:
-Zbieraj się, Tytus! Zabieram cię na drinka!
Pośpiesznie udałeś się do przebieralni i błyskawicznie zamieniłeś strój meczowy na klubowe dresy oraz bluzę, uprzednio odświeżając cało po wysiłku fizycznym za pomocą szybkiego prysznica. Przeczesałeś palcami włosy i zarzuciłeś na ramie torbę, meldując się przed wejściem do budynku. Wsiadłeś do czekającej już na was taksówki i po zostawieniu w mieszkaniu przyjaciela bagażu powędrowałeś wraz z nim do jednego z rzeszowskich pubów. Opadłeś na wysokie krzesło i podziękowałeś nikłym uśmiechem młodej barmance za otrzymanego drinka, przenosząc wzrok na Maślaka. Ten oparł głowę na ramieniu i zatopił spojrzenie w twojej twarzy, oczekując twojej obszernej opowieści. Zwilżyłeś wargi chłodnym alkoholem i rozpocząłeś zwierzenia przed rzeszowskim zawodnikiem. Walczyłeś ze sobą z całych sił, aby twoich oczu nie opuściły słone łzy, które zgromadziły się na ich powierzchni. Nie jednokrotnie spuściłeś wzrok, umiejscawiając go w blacie baru, nie chcąc pokazać kompanowi ze spalskich lasów ile dla ciebie znaczyła ta kobieta.
-Kurwa, Tomek jak mogłeś się zakochać w panience twojego brata!? -żywo gestykulował Masłowski, gromiąc cię wzrokiem.-Jeszcze kurwa zamiast oprzytomnieć jak ten jej się oświadczył to mam wrażenie, że coraz bardziej się w niej zatracasz!  Chłopie, jesteś takim zajebistym człowiekiem i zasługujesz na kogoś kto nie będzie widział świata za tobą tak jak ty za tą Aurelią, więc zostaw ją w cholerę i skup się na jakieś innej.
Omiotłeś wzrokiem otoczenie i skrzywiłeś się na ilość par oczu, które skierowane były na waszą dwójkę. Dlaczego nie mógł cię zabrać w bardziej ustronne  miejsce od takich rozmów albo przynajmniej bardziej się kontrolować? Nie potrzebowałeś widowni do wyżalania się ze swoich niepowodzeń miłosnych.
-Maślak, ja ciebie proszę ścisz ton.-popatrzyłeś na niego błagalnie.- Zatracam się w niej od czterech lat. Tutaj już nie ma odwrotu.-mieszałeś słomką w szklance z kolorową cieczą.- Uwierz mi gdyby to było takie proste...
-Wiem, że nie jest, ale żal mi na ciebie patrzeć jak jesteś pozbawiony tej energii, z której Tomasz Fornal słynął.-westchnął 21-latek.-A jak zobaczyłem co dzisiaj odwalałeś na boisku to już w ogóle załamać się można było. Wybacz mi tą szczerość, ale naprawdę jak już siatkówka ci nie pomaga to jest dramatycznie.-załamał ręce.
-Chciałbym być znowu starym Tomkiem, ale nie umiem się ogarnąć.-szepnąłeś słabo.-Ona mnie niszczy. Burzy moją psychikę, ale nie umiem się od niej odwrócić.
Opróżniłeś naczynie  z napoju procentowego i tym razem to ty zaserwowałeś wam kolejne trunki. Masłowski pokręcił z dezaprobatą głową, zdając sobie sprawę do czego to zmierza i aby uniknąć upojenia alkoholowego u waszej dwójki wyprowadził cię z lokalu niemalże siłą. Chwilę później poczułeś na policzku miękkość poduszki w łóżku mieszczącym się w pokoju gościnnym w rodzinnym domu Mateusza i z telefonem w dłoni, na którego wyświetlaczu widniało zdjęcie brunetki odpłynąłeś do krainy Morfeusza, będąc wykończonym po dzisiejszym dniu pełnym emocji.

~*~
Hello! ^^
Zaszalałam z długością tego rozdziału, gdyż ma ponad 1500 słów :D Ostatnio dane mi było znaleźć się na meczu Asseco z Będzinem i powiem Wam, że Janek, który tutaj jest przedstawiony jako dość zły bohater w realu jest mega miły i bardzo sympatyczny ;) Normalnie jestem w szoku jak bardzo był zaskoczony, gdy podeszłam do niego po fotkę :D Szkoda tylko, że nie otrzymał szansy gry, ale cóż... A wy zawitaliście na plusligowe trybuny gdzieś? ;) U mnie to był pierwszy mecz w tym sezonie, a kolejny już w Radomiu pomiędzy braćmi Fornal i naprawdę nie mogę się go doczekać ^^ Tomasz dalej rozbity. Tym razem otworzył się przed Masełkiem, ale mimo wszystko trochę ten rozdział nudny i od drugiej części nie taki jak chciałam, jednak w kolejnej części powinno się dziać ;) Całuję i do zobaczenia za tydzień! ;*

sobota, 27 października 2018

Dziewięć

     "Może 
za dużo chciałbym wiedzieć,
być z Tobą przy obiedzie,
patrzeć w oczy, kiedy wciąż 
Ty w słuchawce mówisz do mnie:
"Im dłużej tutaj siedzę
tym bardziej chce do ciebie"
w każdy dzień i w każdą noc
chciałbym być w pobliżu rąk twych."

       Uderzyłeś otwartą dłonią w powierzchnię materaca i przywarłeś mocniej policzkiem do miękkiego materiału poduszki. Po mimo tego, że twój organizm cholernie łaknął snu to spustoszenie w twoich myślach uniemożliwiało ci wejście w stan odpoczynku. Przewróciłeś się na plecy i wbiłeś wzrok w śnieżnobiały sufit, wzdychając głośno. Już jutro czekało cię spotkanie z rzeszowskim zespołem, który łakomy był zdobycia jak największej ilości punktów po pechowym początku sezonu, a ty nie byłeś w stanie się odpowiednio przygotować na trudy rywalizacji i zregenerować po  dość wyczerpującej, długiej podróży. Twoja frustracja  osiągnęła poziom szczytu. Zerknąłeś kątem oka na pogrążonego w krainie Morfeusza środkowego spoczywającego na łóżku kilka metrów od ciebie i przysiadłeś na rogu posłania, przeczesując zamaszystym ruchem gęste włosy. Ciągle w twoim umyśle rozbrzmiewały słowa przyjaciela.  Naprawdę Michał nie dowierzał, że w twoim życiu mogło się coś nie powieść i przeżywać mogłeś chwilę słabości? " Skończysz z tym" wypowiedziane jego tonem nieznoszącym sprzeciwu niosło się echem w twojej głowie i non stop powracało niczym bumerang. Prawda była taka, że nie potrafiłeś z tym skończyć. A może wręcz nie chciałeś? Przecież tylko chłód żyletki sprowadzał na ciebie wytchnienie, przerwę od eksplodujących w twojej głowie myśli. Poderwałeś się z miejsca i podszedłeś na palcach do drzwi balkonowych, które roztropnie rozchyliłeś, aby po chwili za sobą przymknąć. Oparłeś się o metalową barierkę  i zadrżałeś pod wpływem przeszywającego twój nagi tors oraz odkryte przez materiał bokserek nogi lodowatego powietrza. Po mimo końcowej fazy miesiąca jakim był marzec wieczory nadal skąpane były chłodem.  Utopiłeś wzrok w grafitowym niebie wypełnionym licznie połyskującymi gwiazdami i mimowolnie przekręciłeś ster łódki poruszającej się na oceanie twoich myśli w kierunku wspomnień dotyczących brunetki. Spoczywałeś na leżaku pomiędzy ojcem a twoją rodzicielką i chwytałeś nadmorskie promyki słońca. Zsunąłeś na noc przeciwsłoneczne okulary, z których często nabijał się Kochanowski wraz z Masłowskim i mimowolnie przeszywający wzrok siwych błękitnych tęczówek spoczął na jej osobie. Biegłeś nim po jej okazałym ciele odkrytym przez miętowy, dwuczęściowy strój kąpielowy i wsłuchiwałeś się w jej donośny pisk zmieszany z uroczym śmiechem, gdy twój brat oplótł ramionami jej płaski brzuch i próbował wedrzeć do lazurowego morza. Wydzierała się  wniebogłosy, a ty westchnąłeś głęboko, zdając sobie sprawę, że to ty powinieneś być na miejscu Janka. Wierzgała długimi, opalonymi nogami, odchylając głowę i spoglądając w roześmiane niebieskie oczy starszego Fornala. Ten niespodziewanie sięgnął jej ust i zaczął wyciskać na nich krótkie, aczkolwiek czułe pocałunki. Przymknąłeś powieki, chcąc powstrzymać słoną ciecz nadciągającą do twoich oczu w zawrotnym tempie. Cholernie pragnąłeś opuścić rodzinne szeregi i powrócić w samotności do dawnej stolicy kraju, aby nie musieć oglądać tych pełnych błogości i szczęścia chwil twojej miłości dzielonych z przyjmującym, ale zdawałeś sobie sprawę, że to tylko spowoduje podejrzenia rodziców. Dlatego musiałeś jakoś przetrwać ten koszmar tworzący się na twoich oczach i sprawiający, że twoje tak cholernie gorąco kochające serce krwawiło. Tak bardzo łaknąłeś wpleść smukłe palce w burzę jej brązowych włosów i przylgnąć spragnionymi ustami do jej aksamitnych warg, tak jak czyniłeś to do dnia zakończenia waszych wspólnych losów. Chciałeś ją nosić na rękach i spoglądać głęboko w jej czekoladowe tęczówki, które pałały by uczuciem, pasją i ciepłem.
-A jak to teraz właściwie jest z tobą i Aurelią, Tomek?-dotarł do ciebie aksamitny głos blondynki.
-Przyjaźnimy się, mamuś.-odparłeś, splatając ramiona za głową i posyłając jej łagodny uśmiech, aby nie wzbudzić podejrzeń.
Skinęła jedynie głową, a ty przekręciłeś się na bok i odblokowałeś ekran telefonu, gdzie na jego blokadzie była obecna  roześmiana twarz Stawskiej.  Przesunąłeś opuszkiem palca po jej rysach i ponownie poczułeś łamiące się w twoim sercu kolejne warstwy. Nie dużo brakowało, aby runęło ono doszczętnie. Jednak po chwili tak się właśnie stało. Nastąpiło to po momencie, kiedy blondyn przyciągnął jednym, stanowczym ruchem do siebie twoją ukochaną i wyrecytował z szerokim uśmiechem na ustach formułkę mającą na celu przedstawić ją oficjalnie rodzicielom jako jego partnerkę. Aurelia kulturalnie uścisnęła dłonie twoich rodziców, a do ciebie pomachała końcówkami palców, zanosząc się chichotem. Wysiliłeś się na najbardziej promienny uśmiech na jaki cie było stać i przeprosiłeś towarzyszy , udając się do łazienki. Gdy tam dotarłeś oparłeś się rękami o umywalkę i spojrzałeś na swoje odbicie, prychając pod nosem. Po twoich policzkach ściekały łzy, a ciało drżało pod wpływem targających nim emocji. Oblałeś twarz chłodnym strumieniem wody, jednak nie na wiele się to zdało. Chwilę później totalnie rozbity spoczywałeś w jednej z kabin, opierając się o lodowatą ścianę nagimi plecami. Palce miałeś utkwione we włosach, a powieki przymknięte. Próbowałeś w całość zebrać myśli, ale twój wysiłek kończył się niepowodzeniem.
-Myślisz o niej?-usłyszałeś znajomy, męski głos.
Wyrwany z refleksji podskoczyłeś w miejscu i zadarłeś głowę ku górze. Atakujący skwitował twoje zachowanie cichym śmiechem i pomachał ci, upewniając cię w tym, że to co widzisz jest realne. Filip znajdował się na balkonie usytuowanym nad twoją głową i spoglądał na ciebie pełnym troski wzrokiem z nad wysokości.
-O nich.-mruknąłeś cicho z wzrokiem utkwionym przed siebie.
-Tomek, wykończysz się.-westchnął głośno 24-latek.-To się musi skończyć...
-Skończy się dopiero jak stąd odejdę, bo ją kocham, Bicek.-popatrzyłeś ku górze, wypowiadając twardo. -Czemu tak właściwie nie śpisz?
-Z twojego powodu.
Mimowolnie kąciki twoich ust musnęły wyżyny na słowa Michała. Po raz pierwszy dostrzegałeś, że się o ciebie martwił. To doświadczenie było niezwykle miłe. Szkoda tylko, że nie był nią. Aurelią Stawską. Przykucnąłeś przy niewielkiej szczelinie pomiędzy wejściem na balkon, a jego podłożem i wysunąłeś z niej niewielką paczkę. Sięgnąłeś po jedną sztukę trucizny i umiejscowiłeś cienkiego peta pomiędzy palcami, odpalając go zapaliczką. Przymknąłeś powieki i zaciągnąłeś się mocno, aby po chwili wypuścić kłębek dymu. Poczułeś wypełniającą twoje ciało ulgę. Umysł na chwilę wyciszył swoje obroty, a ty chciałeś, by ten moment trwał dłużej. 
-Pojebało cię, Fornal!-huknął podirytowany twoim postępowaniem przyjaciel.- Jak Robert się dowie to cię zajebie!
-Jak będziesz się tak wydzierał to z pewnością się kurwa dowie.-prychnąłeś.- Potrzebuję ukojenia.-wyjaśniłeś swoją decyzję brunetowi.
-Ty naprawdę ochujałeś! - warknął, ale już kilka tonów ciszej.-Co ta dziewczyna z tobą zrobiła... Choć to chyba lepsze niż napierdalanie się żyletką.-mówił, kręcąc głową z niedowierzaniem nad twoją postawą.
-Nie, ja tylko pokochałem kogoś kogo chyba nie powinienem.-powiedziałeś cicho pod nosem bardziej do siebie niż do niego.

~*~
Hejka! ^^
Wybaczcie nieobecność, ale po drugiej zmianie jestem wypompowana i nie mam sił na nic :( Jeszcze trzy dni i wrócę na dobre, z rozdziałami jak i regularnością ;3  No, ale w zamian za dość długą przerwę wrzucam Wam najdłuższy rozdział tutaj, gdyż ma równe 1000 słów :D Cudny mecz Cerradu wczoraj z Onico, a już za tydzień dane mi będzie obserwować tego raniącego tutaj tak dobitnie Tomka, Janka na żywo  po raz pierwszy :D Mam nadzieję, że uda mu się choć na chwilę wejść na parkiet :D  Całuję i do zobaczenia w kolejny wtorek! ;*

wtorek, 16 października 2018

Osiem

   "Nie kontrolujesz
    bicia serca, tak 
    samo jak uczuć do
    niej"

  Przymknąłeś powieki, chcąc uporządkować spustoszone myśli w twoim umyśle. Ich nadmiar powodował uczucie, że twoja czaszka niebawem eksploduje. Cholera, gdybyś tylko zamknął te drzwi na klucz... Zawsze byłeś taki roztropny. Idealnie udało ci się skryć sposób odreagowania bólu, jednak tym razem jeden mały błąd zaważył na wprawieniu w osłupienie jednej z najbliższych ci osób. Otworzyłeś oczy i westchnąłeś głęboko, opierając tył głowy o chłodne kafelki. Twoje błękitne tęczówki uważnie lustrowały twarz przyjaciela, który pojawił się w najgorszym możliwym momencie, ale nie miałeś wyboru. Nie mogłeś już od tego uciec. Zasługiwał na wyjaśnienia tej niecodziennej sytuacji jaką zastał w twoim mieszkaniu. Po wyrazie jego twarzy wyczytać można było, że nie odpuści zanim nie usłyszy tłumaczeń, motywu dla jakiego twoja kończyna znosiła takie męki.
 - Powiem ci. Opowiem ci wszystko, ale ani słowa nikomu. -wypowiedziałeś spokojnie, aczkolwiek z nutką stanowczości.
- Pod jednym warunkiem. Skończysz z tym.-rzekł definitywnie, a w jego siwych tęczówkach wznieciła się iskierka gniewu.
Czego innego mogłeś się spodziewać po Michale? Atakujący nigdy nie rozumiał ludzi z kompleksami. Szydził z tych, którzy próbowali ze sobą skończyć czy to w sposób podcięcia sobie żył czy za pomocą zażycia masowej ilości tabletek. Wyśmiewał osoby otyłe, nie znając przyczyny ich przyrostu masy ciała. Niekiedy nie rozumiałeś, dlaczego nadal trwałeś przy jego boku, gdyż różniliście się jak słońce i deszcz, jak ogień i woda, jak noc i dzień. Ty byłeś ikoną ciepła, zrozumienia, chęci niesienia bezgranicznej pomocy. On często dawał się ponieść pewności siebie, która kiedyś mogła go zgubić. Atakował pociskami mocniejszymi niż nie jedna amunicja karabinu maszynowego, sprawiając ból otaczającym go osobom, ale niekiedy potrafił stać się współczującym, wyrozumiałym człowiekiem, a nawet wesprzeć w trudnych chwilach. Swoim oryginalnym poczuciem humoru niejednokrotnie wprowadzał cię w dobry nastrój na treningu, który od początku nie układał się po twojej myśli. Chwyciłeś wielką dłoń Filipa i poderwałeś się z chłodnego podłoża, zapraszając go gestem dłoni do salonu. Ty tymczasem zawitałeś do kuchni, aby przyrządzić wam coś na rozgrzanie. Wpatrywałeś się tępym wzrokiem w poziom wody unoszący się w elektrycznym czajniku, wspierając się dłońmi o szafkę. Próbowałeś zebrać w kupę to co chcesz przekazać starszemu od ciebie siatkarzowi. Nigdy z nikim nie rozmawiałeś o Aurelii. Nie wiedziałeś jak ubrać w słowa historię jaka cię spotkała, jakiej dość gorzko posmakowałeś. Zalałeś wrzącą cieczą dwa kubki i podarowałeś jeden z nich w dłonie Filipa, opadając na wolne obok niego miejsce na kanapie. Brunet postawił parujące naczynie na stoliku i rozsiadł się wygodnie na meblu, układając ramiona na poduszkach. Popatrzył na ciebie wymownie, a ty zatopiłeś usta w malinowym naparze, krzywiąc się pod nosem, gdyż twój język został poparzony. 
-Uwierz mi, Michał. Nie miałem pojęcia, że tak się potoczy moje życie. Każdy mój dzień to walka ze samym sobą, przyklejenie uśmiechu na usta, kiedy tak naprawdę mam ochotę wydrzeć sobie wszystkie włosy z głowy i zniszczyć coś takiego w moim organizmie jak serce.-prychnąłeś. 
-Fornal, ty sobie ze mnie kpisz? Bredzisz jak po 10 piwach.-parsknął atakujący, śmiejąc się pod nosem.
- Naprawdę cię to bawi, Misiek?- zmierzyłeś go wzrokiem pełnym niedowierzania i  zdziwienia. 
-Szczerze? Tak! Tytus trochę już cię znam i wiem, że nie byłbyś zdolny do czegoś takiego.-odparł, upijając łyk herbaty.
-Widocznie nie znasz.-wysyczałeś przez zaciśnięte zęby.
-Ty mówisz poważnie.-burknął bardziej do siebie niż do ciebie.- Opowiedz mi wszystko. Od kiedy to trwa?-utkwił błękitne, przeszywające tęczówki w twojej twarzy.
-Od czterech lat.-oznajmiłeś, uśmiechając się blado.- To jej wina. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie podczas tych pieprzonych wakacji nad morzem. Przeżyłem tam najlepsze jak i najgorsze chwilę. Ona jednak uznała, że jestem tylko głupim szczeniakiem, zakochanym nastolatkiem. Tylko, że to było prawdziwe.-słona ciecz coraz bardziej gromadziła się w kącikach twoich oczu.- Zakończyła to, a ja nie chciałem jej pokazać jak bardzo mnie to zabolało. Udawałem, że to po mnie spłynęło, że to była taka letnia, przyjemna przygoda. Choć tak naprawdę upijałem się i płakałem w poduszkę, kiedy ona wychodziła z Jankiem na romantyczne spacerki. Jestem jej przyjacielem i co ją odwiedzę słucham o tym jak kocha mojego brata. Mam ochotę jej powiedzieć, że " nawet nie wiesz jak bardzo ja ciebie kocham", ale pozostaje mi pierdolone uśmiechanie się i udawanie, że miło mi się  na nich patrzy. Dlatego to robię. Cięcie się to moje ukojenie.-zakończyłeś, ocierając wilgotne od łez policzki zewnętrzną częścią dłoni.
-Nie wiem co powiedzieć.-wypowiedział zdumiony twoimi słowami przyjaciel.-Aurelia chyba nie ma oczu skoro nie widzi jak bardzo jest dla ciebie ważna i jaki skarb ma pod nosem.-oświadczył z lekkim uśmiechem.
-Dzięki, Bicek. Dziękuję, że choć wysłuchałeś, bo to co przeżywam jest nie do wytrzymania.-posłałeś mu delikatny, wdzięczny uśmiech.
-A Janek? On wie o tym co było pomiędzy wami?-uniósł zaintrygowany brew.
-Wie. Bardzo dobrze wie, ale podobnie jak ona myśli, że to było takie szczeniackie zakochanie. Myśli, że jestem po prostu jej troskliwym przyjacielem i wszystko u mnie gra.
-Kurwa, to przejebane, kiedy dwie najbliższe osoby sprawiają ci ból.
Skinąłeś głową i  uśmiechnąłeś się kącikiem ust. Cieszyłeś się, że po początkowych zgrzytach podczas jego wizyty u ciebie w mieszkaniu odnalazłeś wreszcie zrozumienie i współczucie w jego oczach. Choć tak naprawdę nie chciałeś litości. Jednak potrzebowałeś rozmowy i by ktoś dostrzegł jak bardzo cierpisz. W głębi odczuwałeś to już dłuższy czas. Oparłeś głowę na ramieniu Filipa i nawet nie spostrzegłeś, kiedy słowa wypływały z twoich ust niczym pociski z pistoletu. Dzieliłeś się z nim swoim niezadowoleniem odnośnie ślubu twojej przyjaciółki i twojego brata. Opowiadałeś o tym jak przyjmujący nie jednokrotnie doprowadził ją do łez i jak nadstawiałeś jej ramię do wypłakiwania się. Z promiennym uśmiechem wspominałeś także o ostatniej wizycie w domu, o tym jak czułeś się błogo, gdy tuliła się do twojego ciała, gdy jej uroczy śmiech niósł się echem po wnętrzu domu, gdy wraz z tobą drwiła z naiwności Johnego.
- Zerwiesz z tym?-mruknął brunet, przystając przy drzwiach, do których go odprowadziłeś.
- Nie mogę ci tego obiecać, Michał.-spuściłeś głowę.- Natomiast mogę zagwarantować, że nie zajdę zbyt daleko. Robię to z wyczuciem.
-Nie wierzę, że mój przyjaciel się tnie. Co ta dziewczyna z tobą zrobiła, Tomek.-pokręcił głową z niedowierzaniem.-Zawsze taki radosny, dusza towarzystwa...
-Przestań, Filip. Nie zamierzam już dzisiaj się rozklejać.
-Trzymaj się, Tytus.-przytulił cię przelotnie i zniknął za drzwiami.

~*~
Hello! 😊
Serwuje Wam dziś w ten piękny, pogodny wtorek dalszą część sytuacji z przedostatniego rozdziału 😇 Mam nadzieję, że się spisakam i tego nie zawaliłam, bo mi szczerze mówiąc się podoba 😊 Michał zaskoczony, Fornalowi lżej na sercu, ale czy to koniec jego zmartwień? 🤔
Całuje i do zobaczenia za tydzień 😘

poniedziałek, 8 października 2018

Siódmy

"Spójrz, ile czasu marnujemy,
 czekając na kogoś"

Twoja sylwetka wzbiła się nad parkietem, unosząc się kilka sekund niemiłosiernie dłużących się dla kibiców w powietrzu podczas, gdy twoja dłoń spotykała się ze skórzanym materiałem piłki. Żółto-błękitna Mikasa zetknęła się z twoją skórą, aby po chwili opaść i uplasować się w pomarańczowym polu przeciwnika. Wrzasnąłeś uradowany, zdając sobie sprawę, że właśnie zakończyłeś piłkę meczową w tie breaku z mistrzem Polski. Jeszcze bardziej uświadomili cię w tym zebrani pod złotym sufitem sympatycy waszej drużyny licznie wypełniający halę i koledzy, którzy przygarnęli cię do kółka, mierząc twoje włosy z uśmiechami rozświetlającymi ich twarze. Roześmiałeś się radośnie na ich gest, skacząc wypełniony euforią i adrenaliną jakiej w tym spotkaniu było pełno. Po chwilowej celebracji sukcesu podreptałeś w kierunku siatki, aby podziękować za starcie zawodnikom PGE Skry Bełchatów. Kochanowski posłał ci zniewalający, ogromnych rozmiarów uśmiech i poklepał solidnie po ramieniu, gratulując zwycięstwa oraz świetnego występu. Przytuliłeś go lekko i skwitowałeś jego słowa promiennym uśmiechem. Podziękowałeś wraz z resztą radomskich siatkarzy klubowi kibica, a później skierowałeś swój wzrok na trybunę VIP. Omiotłeś ją nim uważnie, jednak nie dostrzegłeś na niej widniejących znajomych twarzy. Zmarszczyłeś brwi i rozejrzałeś się wokół. Zastygłeś w bezruchu, obserwując Aurelię wspinającą się na czubki palców, która uwiesiła się na szyi blondynka i wpiła w jego wargi żarłocznie. Zawrzałeś. Zjawili się tutaj, aby cię wspierać, dopingować w tak ważnym meczu i naprawdę byłeś im za to ogromnie wdzięczny, tym bardziej, że się udało, ale takie sceny mogli sobie darować. Odwróciłeś raptownie głowę w kierunku zawodników swojego klubu, napotykając się na pytający wzrok Filipa. Dałeś mu znak, że to nic takiego, machając dłonią i powędrowałeś w kierunku przywołującej cię gestem dłoni kobiety. Przymknąłeś powieki, rozkoszując się znajomym zapachem i tonąc w ramionach rodzicielki, która szeptała ci do ucha wylewne gratulacje i pochwały pod twoim adresem. Oderwałeś się od niej, oświadczając, że mogłeś zagrać zdecydowanie lepiej.
-Ty się chyba wygłupiasz, Tomasz!-zbeształa cię, uderzając lekko w tył głowy.
-Nie, mamo. Mówię śmiertelnie poważnie.-odrzekłeś, zanosząc się śmiechem na widok jej niezadowolenia.
-Idź bo jak dostaniesz dwa razy mocniej to…
-Spokój tutaj!-w zasięgu twojego wzroku pojawił się starszy brat.- Gratulacje brat! Sprałeś ich, oj sprałeś!-śmiał się, zbijając z tobą piątkę i lekko przytulając.
-Dzięki, Johny.-odparłeś, wnosząc nikle kąciki ust.- A gdzie moja piękna przyjaciółka?-uniosłeś pytająco brew, patrząc na przyjmującego i zanosząc się śmiechem.
-Tutaj.-do twoich uszu dotarł znajomy aksamitny głos.-Mój przystojny przyjacielu kłaniam się w pół, bo to co dzisiaj odpierdoliłeś na tym parkiecie to wow wow wow!-parsknąłeś śmiechem na jej słowa oraz ukłon jaki w twoim kierunku wykonała.
-Ty sobie chyba żartujesz, młoda damo.-skomentował zachowanie swojej narzeczonej starszy Fornal.-Ja naprawdę mam powody do zazdrości. Widzisz mamo! A tak mnie wyśmiewałaś!-skierował swoje słowa do rodzicielki.
Pokręciłeś głową nad postawą blondyna i rozwarłeś ramiona przed stojącą naprzeciwko ciebie szatynką. Stawska uformowała usta w dziubek i popatrzyła na ciebie z mieniącymi iskierkami w oczach, a następnie przylgnęła do ciebie swoim ciałem. Musnęła ustami twój policzek, na co uśmiechnąłeś się delikatnie. Trwaliście chwilę w takim uścisku, ale wiedziałeś, że twój brat niczego nie podejrzewa. Nie miał pojęcia ile chwila bliskości z tą dziewczyną dla ciebie znaczyła. Był jednak pewien, że oboje uwielbialiście się przytulać i wasza przyjaźń nie mogła funkcjonować bez przysłowiowego przytulasa. Chłonąłeś ciepło promieniujące od jej ciała, choć twoje nadal niemalże płonęło po wysiłku fizycznym na parkiecie mieszczącym się za twoimi plecami. Jej woń otumaniała twoje zmysły, wlewając się obficie w twoje nozdrza. Kochałeś ten stan. Kochałeś go doświadczać z nią. Jej oddech owiewał skórę twojej szyi, powodując na niej gęsią skórkę. Gdyby nie było tu przedstawicieli twojej rodziny oraz ludzi, którzy jeszcze nie zdążyli opuść obiektu sportowego dałbyś się ponieść. Byłeś na skraju wytrzymałości. Chciałeś zatopić się w jej ustach, tonąć palcami w jej gęstych włosach, zdzierać z niej ubrania i wodzić opuszkami palców po jej nagim ciele. Łaknąłeś doświadczać z nią szczytu przyjemności.
-Śmierdzisz!-wrzasnęła nagle twoja przyjaciółka, krzywiąc się na twarzy i odskakując do tyłu.
-No co ty, geniuszu. Wyobraź sobie, że prysznic jest w szatni a ja jeszcze tam nie dotarłem.-pstryknąłeś ją w nos.-Zwracam ci kobietę i lecę.-zaśmiałeś się w stronę Janka.
***
Rzuciłeś sportową torbę na podłogę w salonie i momentalnie pognałeś do łazienki. Osunąłeś się po chłodnych kafelkach, których temperatura przebiła się przez materiał twojej koszulki i z całej siły uderzyłeś dłonią w spoczywającą obok ciebie szafkę. Skrzywiłeś się na ból rozpływający się po twojej skórze i zacisnąłeś mocno powieki, aby powstrzymać cisnące ci się do oczu łzy. Znowu musiałeś to oglądać. Ich cholerne szczęście, kiedy ty przeżywałeś miękki. Chciałeś zniknąć z tego świata. To był ten moment. Chwila kryzysu, kiedy wszystkiego było za dużo, kiedy wszystko wykroczyło ponad normę. Sięgnąłeś ostrze zapakowane w papier usytuowany na dole szafki pod zlewem i odwinąłeś opakowanie, odrzucając je na bok. Chłód żyletki wzdrygnął twoim ciałem. Wreszcie miałeś to czego zasmakować chciałeś od ujrzenia jej zespawanej z jego ustami. Sunąłeś metalem wzdłuż skóry kostki, czując zalewające cię ukojenie. Ból ulatniał się na moment z twojej głowy, serwując miejsce oczyszczeniu myśli. Szkarłatna ciecz wydostawała się coraz obficiej na powierzchnię twojej skóry. Zatraciłeś się w podziwianiu jej ścieżki. Tak bardzo to uczyniłeś, że nie zauważyłeś zbliżającej się katastrofy. 
-Tomek, zapomniałeś…-znajomy głos dotarł do twoich uszu, a ty momentalnie rozwarłeś oczy.
Zachłysnąłeś się powietrzem, lustrując pełnym niedowierzania wzrokiem wysoką sylwetkę bruneta. Filip wpatrywał się w ciebie oniemiały, jakby co najmniej zobaczył ducha. Jakby co najmniej zobaczył coś co nie miało prawa istnieć. A może w jego głowie  Tomasz Fornal w połączeniu z okaleczaniem się właśnie nie miał prawa bytu? Ostrze wyślizgnęło się z twoich palców, upadając z lekkim hałasem na płytki, a materiał skarpetki został naciągnięty na swoje miejsce. Jednak było już zdecydowanie za późno na ukrywanie tego, że ta sytuacja nie miała miejsca. Atakujący przełknął głośno ślinę, spoglądając na ciebie z przerażeniem. Miałeś wrażenie, że chciał coś zrobić, zareagować, ale jakby został przyspawany.
-…bluzy.-zdołał się dokończyć swoją wypowiedź.-Co…ty wyprawiasz?-wydusił z siebie, jąkając się.

~*~
Hello! ^^
Dodałabym Wam to po północy, ale muszę uciekać spać bo od rana praca :( Trochę dłuższy odcinek niż zazwyczaj i kolejny także taki będzie ;) Jak myślicie jak zareaguje Michał na prawdę? W kolejnym dowiecie się jak to było odnośnie wiedzy lub niewiedzy Janka o zażyłości Tomka i Aurelii :D Osobiście podoba mi się ta część ^^ A Wam? Całuję i do zobaczenia za tydzień ;*
 ( w środę najprawdopodobniej widzimy się na Arturze, a w czwartek na Michale) 

wtorek, 2 października 2018

Szósty


"Jesteś w mojej krwi, w
moich żyłach, w mojej
głowie"

Posłałeś wyłaniającemu się zza drzwi Jankowi łagodny uśmiech, gdy omiótł wzrokiem skrytą pod materiałem twojej kołdry brunetkę. Roześmiał się na widok kokonu w jaki zawinęła się jego narzeczona i poinformował cię o śniadaniu, które już czekało w kuchni. Skinąłeś głową na znak przyswojenia tej informacji i obiecałeś zaraz się tam zjawić. Drzwi się przymknęły, a twój wzrok spoczął na uroczej twarzy Aurelii, która osnuta była snem. Kąciki twoich ust wzniosły się na szczyty, a serce wybiło szybszy rytm. Nie byłeś wstanie oderwać od niej oczu. Ciemne kosmyki walały się po połowie twojej śnieżnobiałej poduszki, a na jej słodkich ustach widniał błogi uśmiech. Liczyłeś w myślach piegi jakimi pokryty był intensywnie jej nos oraz sporadycznie obszar policzków. Zazwyczaj skrywała je pod warstwą makijażu, a teraz była taka naturalna. Cholernie piękna. Tak właśnie bezceremonialnie. Miałeś ochotę odgarnąć grzywkę opadającą na jej czoło i musnąć je wargami, lecz nie mogłeś sobie pozwolić na taki gest. Ostrożnie zmieniłeś pozycję na siedzącą, przenosząc ciężar ciała na łokcie wbite w materac łóżka i opuściłeś posłanie. Zrzuciłeś z siebie czarną koszulkę i z wnętrza szafy wyłowiłeś szarą bluzkę z długim rękawem przylegającą do twojego ciała. Stawiłeś się w centrum domu i przywitałeś promiennym uśmiechem rodzicielkę wciągniętą w wir przygotowywania kolejnych kanapek. Kobieta odwzajemniła twój gest i postawiła przed tobą talerzyk z porcją śniadaniową w postaci trzech kromek chleba z twoja ulubioną kombinacją oraz kubek z parującą cieczą. Pokręciłeś z niedowierzaniem głową nad jej postawą i podziękowałeś jej najpiękniejszym uśmiechem na jaki było cię stać.
-Muszę cię jakoś nakarmić, bo w tym Radomiu z tego lenistwa nic nie gotujesz.-skwitowała blondynka, wzruszając ramionami.
-Co prawda to prawda.-zaniosłeś się śmiechem, wgryzając w kawałek pomidora.
- Mamo, ale czego ty się po nim mogłaś spodziewać?- dołączył się do konwersacji rozbawiony twój starszy brat.
Zmierzyłeś go groźnym wzrokiem i posłałeś kuksańca w same żebra. Blondyn jęknął lekko z bólu, a ty wyszczerzyłeś się usatysfakcjonowany, upijając łyk ukochanej kawy. Niepodważalnie w jej parzeniu mistrzem była wuefistka. Twój humor uległ drastycznej zmianie w porównaniu do ostatnich dni, ależ czemu się dziwić skoro ostatniej nocy odczuwałeś wyraźnie ciepło promieniujące od ciała twojej ukochanej i mogłeś obok niej spoczywać. Brakowało ci tych chwil, kiedy zasypiała w twoim łóżku po długich, kilkugodzinnych rozmowach.
- A i wyrazy współczucia odnośnie tego, że w tak chłodną noc musiałeś spać bez własnej kołdry bo podjebała ci ją Aurelia. Mi też to często robi.-zachichotałeś na słowa Johnego.
-Swoją drogą skoro przyszła do mnie spać to chyba swoim kaloryferem dajesz jej zbyt mało ciepła.-dogryzłeś mu, uśmiechając się cwanie.
Przyjmujący wzniósł wysoko głowę, odgrywając jak bardzo uraziłeś jego dumę i już podnosił się z miejsca, aby je opuścić, ale parsknął śmiechem i ponownie opadł na krzesło. Skwitowałeś jego zachowanie wymienieniem porozumiewawczego spojrzenia z matką i uśmiechnąłeś się pod nosem.
-Witam moich mężczyzn.-aksamitny głos otulił twoje uszy, a usta jego właścicielki musnęły przelotnie twój policzek podobnie jak 23-latka.
Mimowolnie wzniosłeś kąciki ust na wyżyny i omiotłeś wzrokiem błękitnych tęczówek twarz brunetki, zadzierając głowę ku górze. Stawska posłała ci lotnego buziaka, dziękując za ogrzewanie w nocy, podchodząc do lodówki, a Janek niemalże zadławił się pitą właśnie malinową herbatą, którą to ubóstwiał pochłaniać w masowych ilościach jesienią. Sawy twojego śmiechu i rodzicielki zmieszały się ze sobą, roznosząc po wnętrzu domu.
-Czyli potwierdzasz, że mam lepszy kaloryfer niż twój narzeczony?-parsknąłeś rozbawiony.
-Wolę się nie narażać na stracenie życia przed ślubem.-puściła ci oczko przyjaciółka.
-Ty na poważnie?- błękitne tęczówki twojego brata rozbiegane mierzyły wzrokiem to ciebie to jego partnerkę.
Pochłonąłeś pośpiesznie ostatnią kanapkę i pożegnałeś się z mamą całusem w policzek, ogłaszając, że musisz się już zbierać. Zawodnik będzińskiego klubu poderwał się z miejsca i pogroził ci palcem, że się nie wymigasz.
-To nie moja wina, że twoja narzeczona woli macać mój tors niż twój!-rzuciłeś, wędrując schodami na piętro.
-Macałaś jego klatę?!-wydarł się na całe gardło blondyn.
Pokręciłeś z niedowierzaniem głową nad łatwowiernością twojego braciszka i zatrzasnąłeś za sobą drzwi pokoju. Wypełniłeś sportową torbę niezbędnymi rzeczami i z nią przerzuconą na ramieniu zameldowałeś się ponownie na parterze. Zamknąłeś w solidnym uścisku blondynkę, szepcząc do ucha, aby odwiedziła radomską halę w najbliższym czasie i pożegnałeś się także z twoją przyjaciółką. Zaciągnąłeś się zachłannie jej perfumami i pogłaskałeś jej plecy, życząc wytrwałości przy człowieku, z którym łączyły cię węzły krwi. Zachichotała pod nosem i wspięła się na palce, pozostawiając mokry ślad na twoim policzku. Ty natomiast pocałowałeś ją w czoło i opuściłeś rodzinny dom. Nim się obejrzałeś a wparowałeś do środka własnego mieszkania i z uśmiechem na ustach wspominałeś poranek spędzony w rodzinnym mieście. Pragnąłeś by więcej takich chwil zagościło w twoim życiu, abyś nie myślał o swojej przyprawiającej o ból sytuacji miłosnej i abyś cieszył się, że otaczają cię tacy ludzie.

 ~*~
Witam Was po tym nieco innym rozdziale niż zazwyczaj, bo w życiu Tomasza choć na chwilę wyszło słońce ;3 Noc przy boku ukochanej dała mu kopa pozytywnej energii, a poranek w towarzystwie rodzinki był niezwykle miły, ale czy to pozytywne podejście za niedługo nie zniknie? Okaże się już niebawem ;)  Na temat MŚ nie będę się tutaj rozpisywać, gdyż zrobiłam to pod Arturem, który pojawił się wczoraj >>klik<<, ale powiem, że jesteśmy wielcy <3 Trzymajcie kciuki by udało mi się dotrzeć do Radomia na prezentacje, bo mam całkiem sporo przeszkód na drodze, a bardzo chciałabym się tam znaleźć :3 Całuję schorowana i do zobaczenia za tydzień! ;*