sobota, 27 października 2018

Dziewięć

     "Może 
za dużo chciałbym wiedzieć,
być z Tobą przy obiedzie,
patrzeć w oczy, kiedy wciąż 
Ty w słuchawce mówisz do mnie:
"Im dłużej tutaj siedzę
tym bardziej chce do ciebie"
w każdy dzień i w każdą noc
chciałbym być w pobliżu rąk twych."

       Uderzyłeś otwartą dłonią w powierzchnię materaca i przywarłeś mocniej policzkiem do miękkiego materiału poduszki. Po mimo tego, że twój organizm cholernie łaknął snu to spustoszenie w twoich myślach uniemożliwiało ci wejście w stan odpoczynku. Przewróciłeś się na plecy i wbiłeś wzrok w śnieżnobiały sufit, wzdychając głośno. Już jutro czekało cię spotkanie z rzeszowskim zespołem, który łakomy był zdobycia jak największej ilości punktów po pechowym początku sezonu, a ty nie byłeś w stanie się odpowiednio przygotować na trudy rywalizacji i zregenerować po  dość wyczerpującej, długiej podróży. Twoja frustracja  osiągnęła poziom szczytu. Zerknąłeś kątem oka na pogrążonego w krainie Morfeusza środkowego spoczywającego na łóżku kilka metrów od ciebie i przysiadłeś na rogu posłania, przeczesując zamaszystym ruchem gęste włosy. Ciągle w twoim umyśle rozbrzmiewały słowa przyjaciela.  Naprawdę Michał nie dowierzał, że w twoim życiu mogło się coś nie powieść i przeżywać mogłeś chwilę słabości? " Skończysz z tym" wypowiedziane jego tonem nieznoszącym sprzeciwu niosło się echem w twojej głowie i non stop powracało niczym bumerang. Prawda była taka, że nie potrafiłeś z tym skończyć. A może wręcz nie chciałeś? Przecież tylko chłód żyletki sprowadzał na ciebie wytchnienie, przerwę od eksplodujących w twojej głowie myśli. Poderwałeś się z miejsca i podszedłeś na palcach do drzwi balkonowych, które roztropnie rozchyliłeś, aby po chwili za sobą przymknąć. Oparłeś się o metalową barierkę  i zadrżałeś pod wpływem przeszywającego twój nagi tors oraz odkryte przez materiał bokserek nogi lodowatego powietrza. Po mimo końcowej fazy miesiąca jakim był marzec wieczory nadal skąpane były chłodem.  Utopiłeś wzrok w grafitowym niebie wypełnionym licznie połyskującymi gwiazdami i mimowolnie przekręciłeś ster łódki poruszającej się na oceanie twoich myśli w kierunku wspomnień dotyczących brunetki. Spoczywałeś na leżaku pomiędzy ojcem a twoją rodzicielką i chwytałeś nadmorskie promyki słońca. Zsunąłeś na noc przeciwsłoneczne okulary, z których często nabijał się Kochanowski wraz z Masłowskim i mimowolnie przeszywający wzrok siwych błękitnych tęczówek spoczął na jej osobie. Biegłeś nim po jej okazałym ciele odkrytym przez miętowy, dwuczęściowy strój kąpielowy i wsłuchiwałeś się w jej donośny pisk zmieszany z uroczym śmiechem, gdy twój brat oplótł ramionami jej płaski brzuch i próbował wedrzeć do lazurowego morza. Wydzierała się  wniebogłosy, a ty westchnąłeś głęboko, zdając sobie sprawę, że to ty powinieneś być na miejscu Janka. Wierzgała długimi, opalonymi nogami, odchylając głowę i spoglądając w roześmiane niebieskie oczy starszego Fornala. Ten niespodziewanie sięgnął jej ust i zaczął wyciskać na nich krótkie, aczkolwiek czułe pocałunki. Przymknąłeś powieki, chcąc powstrzymać słoną ciecz nadciągającą do twoich oczu w zawrotnym tempie. Cholernie pragnąłeś opuścić rodzinne szeregi i powrócić w samotności do dawnej stolicy kraju, aby nie musieć oglądać tych pełnych błogości i szczęścia chwil twojej miłości dzielonych z przyjmującym, ale zdawałeś sobie sprawę, że to tylko spowoduje podejrzenia rodziców. Dlatego musiałeś jakoś przetrwać ten koszmar tworzący się na twoich oczach i sprawiający, że twoje tak cholernie gorąco kochające serce krwawiło. Tak bardzo łaknąłeś wpleść smukłe palce w burzę jej brązowych włosów i przylgnąć spragnionymi ustami do jej aksamitnych warg, tak jak czyniłeś to do dnia zakończenia waszych wspólnych losów. Chciałeś ją nosić na rękach i spoglądać głęboko w jej czekoladowe tęczówki, które pałały by uczuciem, pasją i ciepłem.
-A jak to teraz właściwie jest z tobą i Aurelią, Tomek?-dotarł do ciebie aksamitny głos blondynki.
-Przyjaźnimy się, mamuś.-odparłeś, splatając ramiona za głową i posyłając jej łagodny uśmiech, aby nie wzbudzić podejrzeń.
Skinęła jedynie głową, a ty przekręciłeś się na bok i odblokowałeś ekran telefonu, gdzie na jego blokadzie była obecna  roześmiana twarz Stawskiej.  Przesunąłeś opuszkiem palca po jej rysach i ponownie poczułeś łamiące się w twoim sercu kolejne warstwy. Nie dużo brakowało, aby runęło ono doszczętnie. Jednak po chwili tak się właśnie stało. Nastąpiło to po momencie, kiedy blondyn przyciągnął jednym, stanowczym ruchem do siebie twoją ukochaną i wyrecytował z szerokim uśmiechem na ustach formułkę mającą na celu przedstawić ją oficjalnie rodzicielom jako jego partnerkę. Aurelia kulturalnie uścisnęła dłonie twoich rodziców, a do ciebie pomachała końcówkami palców, zanosząc się chichotem. Wysiliłeś się na najbardziej promienny uśmiech na jaki cie było stać i przeprosiłeś towarzyszy , udając się do łazienki. Gdy tam dotarłeś oparłeś się rękami o umywalkę i spojrzałeś na swoje odbicie, prychając pod nosem. Po twoich policzkach ściekały łzy, a ciało drżało pod wpływem targających nim emocji. Oblałeś twarz chłodnym strumieniem wody, jednak nie na wiele się to zdało. Chwilę później totalnie rozbity spoczywałeś w jednej z kabin, opierając się o lodowatą ścianę nagimi plecami. Palce miałeś utkwione we włosach, a powieki przymknięte. Próbowałeś w całość zebrać myśli, ale twój wysiłek kończył się niepowodzeniem.
-Myślisz o niej?-usłyszałeś znajomy, męski głos.
Wyrwany z refleksji podskoczyłeś w miejscu i zadarłeś głowę ku górze. Atakujący skwitował twoje zachowanie cichym śmiechem i pomachał ci, upewniając cię w tym, że to co widzisz jest realne. Filip znajdował się na balkonie usytuowanym nad twoją głową i spoglądał na ciebie pełnym troski wzrokiem z nad wysokości.
-O nich.-mruknąłeś cicho z wzrokiem utkwionym przed siebie.
-Tomek, wykończysz się.-westchnął głośno 24-latek.-To się musi skończyć...
-Skończy się dopiero jak stąd odejdę, bo ją kocham, Bicek.-popatrzyłeś ku górze, wypowiadając twardo. -Czemu tak właściwie nie śpisz?
-Z twojego powodu.
Mimowolnie kąciki twoich ust musnęły wyżyny na słowa Michała. Po raz pierwszy dostrzegałeś, że się o ciebie martwił. To doświadczenie było niezwykle miłe. Szkoda tylko, że nie był nią. Aurelią Stawską. Przykucnąłeś przy niewielkiej szczelinie pomiędzy wejściem na balkon, a jego podłożem i wysunąłeś z niej niewielką paczkę. Sięgnąłeś po jedną sztukę trucizny i umiejscowiłeś cienkiego peta pomiędzy palcami, odpalając go zapaliczką. Przymknąłeś powieki i zaciągnąłeś się mocno, aby po chwili wypuścić kłębek dymu. Poczułeś wypełniającą twoje ciało ulgę. Umysł na chwilę wyciszył swoje obroty, a ty chciałeś, by ten moment trwał dłużej. 
-Pojebało cię, Fornal!-huknął podirytowany twoim postępowaniem przyjaciel.- Jak Robert się dowie to cię zajebie!
-Jak będziesz się tak wydzierał to z pewnością się kurwa dowie.-prychnąłeś.- Potrzebuję ukojenia.-wyjaśniłeś swoją decyzję brunetowi.
-Ty naprawdę ochujałeś! - warknął, ale już kilka tonów ciszej.-Co ta dziewczyna z tobą zrobiła... Choć to chyba lepsze niż napierdalanie się żyletką.-mówił, kręcąc głową z niedowierzaniem nad twoją postawą.
-Nie, ja tylko pokochałem kogoś kogo chyba nie powinienem.-powiedziałeś cicho pod nosem bardziej do siebie niż do niego.

~*~
Hejka! ^^
Wybaczcie nieobecność, ale po drugiej zmianie jestem wypompowana i nie mam sił na nic :( Jeszcze trzy dni i wrócę na dobre, z rozdziałami jak i regularnością ;3  No, ale w zamian za dość długą przerwę wrzucam Wam najdłuższy rozdział tutaj, gdyż ma równe 1000 słów :D Cudny mecz Cerradu wczoraj z Onico, a już za tydzień dane mi będzie obserwować tego raniącego tutaj tak dobitnie Tomka, Janka na żywo  po raz pierwszy :D Mam nadzieję, że uda mu się choć na chwilę wejść na parkiet :D  Całuję i do zobaczenia w kolejny wtorek! ;*

wtorek, 16 października 2018

Osiem

   "Nie kontrolujesz
    bicia serca, tak 
    samo jak uczuć do
    niej"

  Przymknąłeś powieki, chcąc uporządkować spustoszone myśli w twoim umyśle. Ich nadmiar powodował uczucie, że twoja czaszka niebawem eksploduje. Cholera, gdybyś tylko zamknął te drzwi na klucz... Zawsze byłeś taki roztropny. Idealnie udało ci się skryć sposób odreagowania bólu, jednak tym razem jeden mały błąd zaważył na wprawieniu w osłupienie jednej z najbliższych ci osób. Otworzyłeś oczy i westchnąłeś głęboko, opierając tył głowy o chłodne kafelki. Twoje błękitne tęczówki uważnie lustrowały twarz przyjaciela, który pojawił się w najgorszym możliwym momencie, ale nie miałeś wyboru. Nie mogłeś już od tego uciec. Zasługiwał na wyjaśnienia tej niecodziennej sytuacji jaką zastał w twoim mieszkaniu. Po wyrazie jego twarzy wyczytać można było, że nie odpuści zanim nie usłyszy tłumaczeń, motywu dla jakiego twoja kończyna znosiła takie męki.
 - Powiem ci. Opowiem ci wszystko, ale ani słowa nikomu. -wypowiedziałeś spokojnie, aczkolwiek z nutką stanowczości.
- Pod jednym warunkiem. Skończysz z tym.-rzekł definitywnie, a w jego siwych tęczówkach wznieciła się iskierka gniewu.
Czego innego mogłeś się spodziewać po Michale? Atakujący nigdy nie rozumiał ludzi z kompleksami. Szydził z tych, którzy próbowali ze sobą skończyć czy to w sposób podcięcia sobie żył czy za pomocą zażycia masowej ilości tabletek. Wyśmiewał osoby otyłe, nie znając przyczyny ich przyrostu masy ciała. Niekiedy nie rozumiałeś, dlaczego nadal trwałeś przy jego boku, gdyż różniliście się jak słońce i deszcz, jak ogień i woda, jak noc i dzień. Ty byłeś ikoną ciepła, zrozumienia, chęci niesienia bezgranicznej pomocy. On często dawał się ponieść pewności siebie, która kiedyś mogła go zgubić. Atakował pociskami mocniejszymi niż nie jedna amunicja karabinu maszynowego, sprawiając ból otaczającym go osobom, ale niekiedy potrafił stać się współczującym, wyrozumiałym człowiekiem, a nawet wesprzeć w trudnych chwilach. Swoim oryginalnym poczuciem humoru niejednokrotnie wprowadzał cię w dobry nastrój na treningu, który od początku nie układał się po twojej myśli. Chwyciłeś wielką dłoń Filipa i poderwałeś się z chłodnego podłoża, zapraszając go gestem dłoni do salonu. Ty tymczasem zawitałeś do kuchni, aby przyrządzić wam coś na rozgrzanie. Wpatrywałeś się tępym wzrokiem w poziom wody unoszący się w elektrycznym czajniku, wspierając się dłońmi o szafkę. Próbowałeś zebrać w kupę to co chcesz przekazać starszemu od ciebie siatkarzowi. Nigdy z nikim nie rozmawiałeś o Aurelii. Nie wiedziałeś jak ubrać w słowa historię jaka cię spotkała, jakiej dość gorzko posmakowałeś. Zalałeś wrzącą cieczą dwa kubki i podarowałeś jeden z nich w dłonie Filipa, opadając na wolne obok niego miejsce na kanapie. Brunet postawił parujące naczynie na stoliku i rozsiadł się wygodnie na meblu, układając ramiona na poduszkach. Popatrzył na ciebie wymownie, a ty zatopiłeś usta w malinowym naparze, krzywiąc się pod nosem, gdyż twój język został poparzony. 
-Uwierz mi, Michał. Nie miałem pojęcia, że tak się potoczy moje życie. Każdy mój dzień to walka ze samym sobą, przyklejenie uśmiechu na usta, kiedy tak naprawdę mam ochotę wydrzeć sobie wszystkie włosy z głowy i zniszczyć coś takiego w moim organizmie jak serce.-prychnąłeś. 
-Fornal, ty sobie ze mnie kpisz? Bredzisz jak po 10 piwach.-parsknął atakujący, śmiejąc się pod nosem.
- Naprawdę cię to bawi, Misiek?- zmierzyłeś go wzrokiem pełnym niedowierzania i  zdziwienia. 
-Szczerze? Tak! Tytus trochę już cię znam i wiem, że nie byłbyś zdolny do czegoś takiego.-odparł, upijając łyk herbaty.
-Widocznie nie znasz.-wysyczałeś przez zaciśnięte zęby.
-Ty mówisz poważnie.-burknął bardziej do siebie niż do ciebie.- Opowiedz mi wszystko. Od kiedy to trwa?-utkwił błękitne, przeszywające tęczówki w twojej twarzy.
-Od czterech lat.-oznajmiłeś, uśmiechając się blado.- To jej wina. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie podczas tych pieprzonych wakacji nad morzem. Przeżyłem tam najlepsze jak i najgorsze chwilę. Ona jednak uznała, że jestem tylko głupim szczeniakiem, zakochanym nastolatkiem. Tylko, że to było prawdziwe.-słona ciecz coraz bardziej gromadziła się w kącikach twoich oczu.- Zakończyła to, a ja nie chciałem jej pokazać jak bardzo mnie to zabolało. Udawałem, że to po mnie spłynęło, że to była taka letnia, przyjemna przygoda. Choć tak naprawdę upijałem się i płakałem w poduszkę, kiedy ona wychodziła z Jankiem na romantyczne spacerki. Jestem jej przyjacielem i co ją odwiedzę słucham o tym jak kocha mojego brata. Mam ochotę jej powiedzieć, że " nawet nie wiesz jak bardzo ja ciebie kocham", ale pozostaje mi pierdolone uśmiechanie się i udawanie, że miło mi się  na nich patrzy. Dlatego to robię. Cięcie się to moje ukojenie.-zakończyłeś, ocierając wilgotne od łez policzki zewnętrzną częścią dłoni.
-Nie wiem co powiedzieć.-wypowiedział zdumiony twoimi słowami przyjaciel.-Aurelia chyba nie ma oczu skoro nie widzi jak bardzo jest dla ciebie ważna i jaki skarb ma pod nosem.-oświadczył z lekkim uśmiechem.
-Dzięki, Bicek. Dziękuję, że choć wysłuchałeś, bo to co przeżywam jest nie do wytrzymania.-posłałeś mu delikatny, wdzięczny uśmiech.
-A Janek? On wie o tym co było pomiędzy wami?-uniósł zaintrygowany brew.
-Wie. Bardzo dobrze wie, ale podobnie jak ona myśli, że to było takie szczeniackie zakochanie. Myśli, że jestem po prostu jej troskliwym przyjacielem i wszystko u mnie gra.
-Kurwa, to przejebane, kiedy dwie najbliższe osoby sprawiają ci ból.
Skinąłeś głową i  uśmiechnąłeś się kącikiem ust. Cieszyłeś się, że po początkowych zgrzytach podczas jego wizyty u ciebie w mieszkaniu odnalazłeś wreszcie zrozumienie i współczucie w jego oczach. Choć tak naprawdę nie chciałeś litości. Jednak potrzebowałeś rozmowy i by ktoś dostrzegł jak bardzo cierpisz. W głębi odczuwałeś to już dłuższy czas. Oparłeś głowę na ramieniu Filipa i nawet nie spostrzegłeś, kiedy słowa wypływały z twoich ust niczym pociski z pistoletu. Dzieliłeś się z nim swoim niezadowoleniem odnośnie ślubu twojej przyjaciółki i twojego brata. Opowiadałeś o tym jak przyjmujący nie jednokrotnie doprowadził ją do łez i jak nadstawiałeś jej ramię do wypłakiwania się. Z promiennym uśmiechem wspominałeś także o ostatniej wizycie w domu, o tym jak czułeś się błogo, gdy tuliła się do twojego ciała, gdy jej uroczy śmiech niósł się echem po wnętrzu domu, gdy wraz z tobą drwiła z naiwności Johnego.
- Zerwiesz z tym?-mruknął brunet, przystając przy drzwiach, do których go odprowadziłeś.
- Nie mogę ci tego obiecać, Michał.-spuściłeś głowę.- Natomiast mogę zagwarantować, że nie zajdę zbyt daleko. Robię to z wyczuciem.
-Nie wierzę, że mój przyjaciel się tnie. Co ta dziewczyna z tobą zrobiła, Tomek.-pokręcił głową z niedowierzaniem.-Zawsze taki radosny, dusza towarzystwa...
-Przestań, Filip. Nie zamierzam już dzisiaj się rozklejać.
-Trzymaj się, Tytus.-przytulił cię przelotnie i zniknął za drzwiami.

~*~
Hello! 😊
Serwuje Wam dziś w ten piękny, pogodny wtorek dalszą część sytuacji z przedostatniego rozdziału 😇 Mam nadzieję, że się spisakam i tego nie zawaliłam, bo mi szczerze mówiąc się podoba 😊 Michał zaskoczony, Fornalowi lżej na sercu, ale czy to koniec jego zmartwień? 🤔
Całuje i do zobaczenia za tydzień 😘

poniedziałek, 8 października 2018

Siódmy

"Spójrz, ile czasu marnujemy,
 czekając na kogoś"

Twoja sylwetka wzbiła się nad parkietem, unosząc się kilka sekund niemiłosiernie dłużących się dla kibiców w powietrzu podczas, gdy twoja dłoń spotykała się ze skórzanym materiałem piłki. Żółto-błękitna Mikasa zetknęła się z twoją skórą, aby po chwili opaść i uplasować się w pomarańczowym polu przeciwnika. Wrzasnąłeś uradowany, zdając sobie sprawę, że właśnie zakończyłeś piłkę meczową w tie breaku z mistrzem Polski. Jeszcze bardziej uświadomili cię w tym zebrani pod złotym sufitem sympatycy waszej drużyny licznie wypełniający halę i koledzy, którzy przygarnęli cię do kółka, mierząc twoje włosy z uśmiechami rozświetlającymi ich twarze. Roześmiałeś się radośnie na ich gest, skacząc wypełniony euforią i adrenaliną jakiej w tym spotkaniu było pełno. Po chwilowej celebracji sukcesu podreptałeś w kierunku siatki, aby podziękować za starcie zawodnikom PGE Skry Bełchatów. Kochanowski posłał ci zniewalający, ogromnych rozmiarów uśmiech i poklepał solidnie po ramieniu, gratulując zwycięstwa oraz świetnego występu. Przytuliłeś go lekko i skwitowałeś jego słowa promiennym uśmiechem. Podziękowałeś wraz z resztą radomskich siatkarzy klubowi kibica, a później skierowałeś swój wzrok na trybunę VIP. Omiotłeś ją nim uważnie, jednak nie dostrzegłeś na niej widniejących znajomych twarzy. Zmarszczyłeś brwi i rozejrzałeś się wokół. Zastygłeś w bezruchu, obserwując Aurelię wspinającą się na czubki palców, która uwiesiła się na szyi blondynka i wpiła w jego wargi żarłocznie. Zawrzałeś. Zjawili się tutaj, aby cię wspierać, dopingować w tak ważnym meczu i naprawdę byłeś im za to ogromnie wdzięczny, tym bardziej, że się udało, ale takie sceny mogli sobie darować. Odwróciłeś raptownie głowę w kierunku zawodników swojego klubu, napotykając się na pytający wzrok Filipa. Dałeś mu znak, że to nic takiego, machając dłonią i powędrowałeś w kierunku przywołującej cię gestem dłoni kobiety. Przymknąłeś powieki, rozkoszując się znajomym zapachem i tonąc w ramionach rodzicielki, która szeptała ci do ucha wylewne gratulacje i pochwały pod twoim adresem. Oderwałeś się od niej, oświadczając, że mogłeś zagrać zdecydowanie lepiej.
-Ty się chyba wygłupiasz, Tomasz!-zbeształa cię, uderzając lekko w tył głowy.
-Nie, mamo. Mówię śmiertelnie poważnie.-odrzekłeś, zanosząc się śmiechem na widok jej niezadowolenia.
-Idź bo jak dostaniesz dwa razy mocniej to…
-Spokój tutaj!-w zasięgu twojego wzroku pojawił się starszy brat.- Gratulacje brat! Sprałeś ich, oj sprałeś!-śmiał się, zbijając z tobą piątkę i lekko przytulając.
-Dzięki, Johny.-odparłeś, wnosząc nikle kąciki ust.- A gdzie moja piękna przyjaciółka?-uniosłeś pytająco brew, patrząc na przyjmującego i zanosząc się śmiechem.
-Tutaj.-do twoich uszu dotarł znajomy aksamitny głos.-Mój przystojny przyjacielu kłaniam się w pół, bo to co dzisiaj odpierdoliłeś na tym parkiecie to wow wow wow!-parsknąłeś śmiechem na jej słowa oraz ukłon jaki w twoim kierunku wykonała.
-Ty sobie chyba żartujesz, młoda damo.-skomentował zachowanie swojej narzeczonej starszy Fornal.-Ja naprawdę mam powody do zazdrości. Widzisz mamo! A tak mnie wyśmiewałaś!-skierował swoje słowa do rodzicielki.
Pokręciłeś głową nad postawą blondyna i rozwarłeś ramiona przed stojącą naprzeciwko ciebie szatynką. Stawska uformowała usta w dziubek i popatrzyła na ciebie z mieniącymi iskierkami w oczach, a następnie przylgnęła do ciebie swoim ciałem. Musnęła ustami twój policzek, na co uśmiechnąłeś się delikatnie. Trwaliście chwilę w takim uścisku, ale wiedziałeś, że twój brat niczego nie podejrzewa. Nie miał pojęcia ile chwila bliskości z tą dziewczyną dla ciebie znaczyła. Był jednak pewien, że oboje uwielbialiście się przytulać i wasza przyjaźń nie mogła funkcjonować bez przysłowiowego przytulasa. Chłonąłeś ciepło promieniujące od jej ciała, choć twoje nadal niemalże płonęło po wysiłku fizycznym na parkiecie mieszczącym się za twoimi plecami. Jej woń otumaniała twoje zmysły, wlewając się obficie w twoje nozdrza. Kochałeś ten stan. Kochałeś go doświadczać z nią. Jej oddech owiewał skórę twojej szyi, powodując na niej gęsią skórkę. Gdyby nie było tu przedstawicieli twojej rodziny oraz ludzi, którzy jeszcze nie zdążyli opuść obiektu sportowego dałbyś się ponieść. Byłeś na skraju wytrzymałości. Chciałeś zatopić się w jej ustach, tonąć palcami w jej gęstych włosach, zdzierać z niej ubrania i wodzić opuszkami palców po jej nagim ciele. Łaknąłeś doświadczać z nią szczytu przyjemności.
-Śmierdzisz!-wrzasnęła nagle twoja przyjaciółka, krzywiąc się na twarzy i odskakując do tyłu.
-No co ty, geniuszu. Wyobraź sobie, że prysznic jest w szatni a ja jeszcze tam nie dotarłem.-pstryknąłeś ją w nos.-Zwracam ci kobietę i lecę.-zaśmiałeś się w stronę Janka.
***
Rzuciłeś sportową torbę na podłogę w salonie i momentalnie pognałeś do łazienki. Osunąłeś się po chłodnych kafelkach, których temperatura przebiła się przez materiał twojej koszulki i z całej siły uderzyłeś dłonią w spoczywającą obok ciebie szafkę. Skrzywiłeś się na ból rozpływający się po twojej skórze i zacisnąłeś mocno powieki, aby powstrzymać cisnące ci się do oczu łzy. Znowu musiałeś to oglądać. Ich cholerne szczęście, kiedy ty przeżywałeś miękki. Chciałeś zniknąć z tego świata. To był ten moment. Chwila kryzysu, kiedy wszystkiego było za dużo, kiedy wszystko wykroczyło ponad normę. Sięgnąłeś ostrze zapakowane w papier usytuowany na dole szafki pod zlewem i odwinąłeś opakowanie, odrzucając je na bok. Chłód żyletki wzdrygnął twoim ciałem. Wreszcie miałeś to czego zasmakować chciałeś od ujrzenia jej zespawanej z jego ustami. Sunąłeś metalem wzdłuż skóry kostki, czując zalewające cię ukojenie. Ból ulatniał się na moment z twojej głowy, serwując miejsce oczyszczeniu myśli. Szkarłatna ciecz wydostawała się coraz obficiej na powierzchnię twojej skóry. Zatraciłeś się w podziwianiu jej ścieżki. Tak bardzo to uczyniłeś, że nie zauważyłeś zbliżającej się katastrofy. 
-Tomek, zapomniałeś…-znajomy głos dotarł do twoich uszu, a ty momentalnie rozwarłeś oczy.
Zachłysnąłeś się powietrzem, lustrując pełnym niedowierzania wzrokiem wysoką sylwetkę bruneta. Filip wpatrywał się w ciebie oniemiały, jakby co najmniej zobaczył ducha. Jakby co najmniej zobaczył coś co nie miało prawa istnieć. A może w jego głowie  Tomasz Fornal w połączeniu z okaleczaniem się właśnie nie miał prawa bytu? Ostrze wyślizgnęło się z twoich palców, upadając z lekkim hałasem na płytki, a materiał skarpetki został naciągnięty na swoje miejsce. Jednak było już zdecydowanie za późno na ukrywanie tego, że ta sytuacja nie miała miejsca. Atakujący przełknął głośno ślinę, spoglądając na ciebie z przerażeniem. Miałeś wrażenie, że chciał coś zrobić, zareagować, ale jakby został przyspawany.
-…bluzy.-zdołał się dokończyć swoją wypowiedź.-Co…ty wyprawiasz?-wydusił z siebie, jąkając się.

~*~
Hello! ^^
Dodałabym Wam to po północy, ale muszę uciekać spać bo od rana praca :( Trochę dłuższy odcinek niż zazwyczaj i kolejny także taki będzie ;) Jak myślicie jak zareaguje Michał na prawdę? W kolejnym dowiecie się jak to było odnośnie wiedzy lub niewiedzy Janka o zażyłości Tomka i Aurelii :D Osobiście podoba mi się ta część ^^ A Wam? Całuję i do zobaczenia za tydzień ;*
 ( w środę najprawdopodobniej widzimy się na Arturze, a w czwartek na Michale) 

wtorek, 2 października 2018

Szósty


"Jesteś w mojej krwi, w
moich żyłach, w mojej
głowie"

Posłałeś wyłaniającemu się zza drzwi Jankowi łagodny uśmiech, gdy omiótł wzrokiem skrytą pod materiałem twojej kołdry brunetkę. Roześmiał się na widok kokonu w jaki zawinęła się jego narzeczona i poinformował cię o śniadaniu, które już czekało w kuchni. Skinąłeś głową na znak przyswojenia tej informacji i obiecałeś zaraz się tam zjawić. Drzwi się przymknęły, a twój wzrok spoczął na uroczej twarzy Aurelii, która osnuta była snem. Kąciki twoich ust wzniosły się na szczyty, a serce wybiło szybszy rytm. Nie byłeś wstanie oderwać od niej oczu. Ciemne kosmyki walały się po połowie twojej śnieżnobiałej poduszki, a na jej słodkich ustach widniał błogi uśmiech. Liczyłeś w myślach piegi jakimi pokryty był intensywnie jej nos oraz sporadycznie obszar policzków. Zazwyczaj skrywała je pod warstwą makijażu, a teraz była taka naturalna. Cholernie piękna. Tak właśnie bezceremonialnie. Miałeś ochotę odgarnąć grzywkę opadającą na jej czoło i musnąć je wargami, lecz nie mogłeś sobie pozwolić na taki gest. Ostrożnie zmieniłeś pozycję na siedzącą, przenosząc ciężar ciała na łokcie wbite w materac łóżka i opuściłeś posłanie. Zrzuciłeś z siebie czarną koszulkę i z wnętrza szafy wyłowiłeś szarą bluzkę z długim rękawem przylegającą do twojego ciała. Stawiłeś się w centrum domu i przywitałeś promiennym uśmiechem rodzicielkę wciągniętą w wir przygotowywania kolejnych kanapek. Kobieta odwzajemniła twój gest i postawiła przed tobą talerzyk z porcją śniadaniową w postaci trzech kromek chleba z twoja ulubioną kombinacją oraz kubek z parującą cieczą. Pokręciłeś z niedowierzaniem głową nad jej postawą i podziękowałeś jej najpiękniejszym uśmiechem na jaki było cię stać.
-Muszę cię jakoś nakarmić, bo w tym Radomiu z tego lenistwa nic nie gotujesz.-skwitowała blondynka, wzruszając ramionami.
-Co prawda to prawda.-zaniosłeś się śmiechem, wgryzając w kawałek pomidora.
- Mamo, ale czego ty się po nim mogłaś spodziewać?- dołączył się do konwersacji rozbawiony twój starszy brat.
Zmierzyłeś go groźnym wzrokiem i posłałeś kuksańca w same żebra. Blondyn jęknął lekko z bólu, a ty wyszczerzyłeś się usatysfakcjonowany, upijając łyk ukochanej kawy. Niepodważalnie w jej parzeniu mistrzem była wuefistka. Twój humor uległ drastycznej zmianie w porównaniu do ostatnich dni, ależ czemu się dziwić skoro ostatniej nocy odczuwałeś wyraźnie ciepło promieniujące od ciała twojej ukochanej i mogłeś obok niej spoczywać. Brakowało ci tych chwil, kiedy zasypiała w twoim łóżku po długich, kilkugodzinnych rozmowach.
- A i wyrazy współczucia odnośnie tego, że w tak chłodną noc musiałeś spać bez własnej kołdry bo podjebała ci ją Aurelia. Mi też to często robi.-zachichotałeś na słowa Johnego.
-Swoją drogą skoro przyszła do mnie spać to chyba swoim kaloryferem dajesz jej zbyt mało ciepła.-dogryzłeś mu, uśmiechając się cwanie.
Przyjmujący wzniósł wysoko głowę, odgrywając jak bardzo uraziłeś jego dumę i już podnosił się z miejsca, aby je opuścić, ale parsknął śmiechem i ponownie opadł na krzesło. Skwitowałeś jego zachowanie wymienieniem porozumiewawczego spojrzenia z matką i uśmiechnąłeś się pod nosem.
-Witam moich mężczyzn.-aksamitny głos otulił twoje uszy, a usta jego właścicielki musnęły przelotnie twój policzek podobnie jak 23-latka.
Mimowolnie wzniosłeś kąciki ust na wyżyny i omiotłeś wzrokiem błękitnych tęczówek twarz brunetki, zadzierając głowę ku górze. Stawska posłała ci lotnego buziaka, dziękując za ogrzewanie w nocy, podchodząc do lodówki, a Janek niemalże zadławił się pitą właśnie malinową herbatą, którą to ubóstwiał pochłaniać w masowych ilościach jesienią. Sawy twojego śmiechu i rodzicielki zmieszały się ze sobą, roznosząc po wnętrzu domu.
-Czyli potwierdzasz, że mam lepszy kaloryfer niż twój narzeczony?-parsknąłeś rozbawiony.
-Wolę się nie narażać na stracenie życia przed ślubem.-puściła ci oczko przyjaciółka.
-Ty na poważnie?- błękitne tęczówki twojego brata rozbiegane mierzyły wzrokiem to ciebie to jego partnerkę.
Pochłonąłeś pośpiesznie ostatnią kanapkę i pożegnałeś się z mamą całusem w policzek, ogłaszając, że musisz się już zbierać. Zawodnik będzińskiego klubu poderwał się z miejsca i pogroził ci palcem, że się nie wymigasz.
-To nie moja wina, że twoja narzeczona woli macać mój tors niż twój!-rzuciłeś, wędrując schodami na piętro.
-Macałaś jego klatę?!-wydarł się na całe gardło blondyn.
Pokręciłeś z niedowierzaniem głową nad łatwowiernością twojego braciszka i zatrzasnąłeś za sobą drzwi pokoju. Wypełniłeś sportową torbę niezbędnymi rzeczami i z nią przerzuconą na ramieniu zameldowałeś się ponownie na parterze. Zamknąłeś w solidnym uścisku blondynkę, szepcząc do ucha, aby odwiedziła radomską halę w najbliższym czasie i pożegnałeś się także z twoją przyjaciółką. Zaciągnąłeś się zachłannie jej perfumami i pogłaskałeś jej plecy, życząc wytrwałości przy człowieku, z którym łączyły cię węzły krwi. Zachichotała pod nosem i wspięła się na palce, pozostawiając mokry ślad na twoim policzku. Ty natomiast pocałowałeś ją w czoło i opuściłeś rodzinny dom. Nim się obejrzałeś a wparowałeś do środka własnego mieszkania i z uśmiechem na ustach wspominałeś poranek spędzony w rodzinnym mieście. Pragnąłeś by więcej takich chwil zagościło w twoim życiu, abyś nie myślał o swojej przyprawiającej o ból sytuacji miłosnej i abyś cieszył się, że otaczają cię tacy ludzie.

 ~*~
Witam Was po tym nieco innym rozdziale niż zazwyczaj, bo w życiu Tomasza choć na chwilę wyszło słońce ;3 Noc przy boku ukochanej dała mu kopa pozytywnej energii, a poranek w towarzystwie rodzinki był niezwykle miły, ale czy to pozytywne podejście za niedługo nie zniknie? Okaże się już niebawem ;)  Na temat MŚ nie będę się tutaj rozpisywać, gdyż zrobiłam to pod Arturem, który pojawił się wczoraj >>klik<<, ale powiem, że jesteśmy wielcy <3 Trzymajcie kciuki by udało mi się dotrzeć do Radomia na prezentacje, bo mam całkiem sporo przeszkód na drodze, a bardzo chciałabym się tam znaleźć :3 Całuję schorowana i do zobaczenia za tydzień! ;*