wtorek, 6 listopada 2018

Dziesięć

        "Nie dało się długo żyć tylko snem,
żyć tylko snem
bo jak?
Proszę obudź mnie,
kiedy to skończy się,
skończy się już ten stan."
   
        Przez całą rozgrzewkę odczuwałeś na sobie świdrujący, prześwietlający cię na wskroś błękitny wzrok rzeszowskiego libero.  Chyba wreszcie znalazła się osoba, która znała cię na wylot i potrzebowała kilku minut, aby potrafić dostrzec, że coś wyraźnie nie gra w twoim życiu.  Po mimo to starałeś się lekceważyć intensywne zainteresowanie zawodnika z numerem trzynaście na koszulce twoją osobą i skupić na zbliżającym spotkaniu, od którego dzieliły cię tylko minuty. Opadłeś na charakterystyczną biało-czerwoną kanapę i zatopiłeś spojrzenie w sylwetce trenera, który udzielał wam ostatecznych wskazówek przed rozpoczęciem rywalizacji na boisku. Zwilżyłeś spierzchnięte usta zimnym napojem z ciemnego bidonu i przetarłeś wilgotną twarz śnieżnobiałym ręcznikiem, poprawiając przy tym delikatnie włosy. Poderwałeś się z miejsca i oczekiwałeś już tylko na chwilę, gdy na parkiet wybiegną wyjściowe zestawienia obu zespołów. Posłałeś przyjacielowi po drugiej stronie hali łagodny uśmiech, nie mogąc się doczekać walki pomiędzy wami i podskakiwałeś w miejscu, aby utrzymać odpowiednią temperaturę mięśni. Omiotłeś wzrokiem zapełnione po brzegi trybuny i przewróciłeś oczami na grono nastolatek, które robiły maślane oczy na twój widok. Mimo tego, że nadal byłeś singlem nie miały one szans na wkradnięcie się do twojego serca czy głowy. Już dawno wnętrze tych miejsc zwiedziła brunetka i zadomowiła się tam na stałe.  Westchnąłeś do swoich myśli i powróciłeś duszą na rzeszowskie Podpromie. Wystawiłeś przed siebie dłonie, aby po chwili odczuwać na nich solidne uderzenia kolegów z drużyny, którzy wypełnieni determinacją i cholernie dużą motywacją  meldowali na placu gry. Z promiennym uśmiechem na ustach uczyniłeś to samo i wybiegłeś na parkiet. Przymknąłeś powieki, uciszając wszelkie myśli odnośnie znienawidzonej przez ciebie pary zakochanych i otworzyłeś oczy. Piłkę do gry wprowadził Dejan zza pola serwisowego, posyłając delikatnego flota. Nienaganne przyjęcie Masłowskiego, rozegranie na prawe skrzydło przez Shoiji i autowy atak Schulza, który pewnie zarzekał się dłoni waszych blokujących. Wparowałeś pod siatkę i posłałeś koledze, z którym wiele czasu przegadałeś w kwadracie rezerwowych podczas krakowskiego memoriału , cwany uśmiech, grożąc mu palcem. Damian roześmiał się na twój gest i odpuścił protesty. Poprawił się w kolejnej akcji, plasując piłkę  w waszym boisku, a ty jęknąłeś niezadowolony, przecierając ręką twarz, gdy byłeś milimetr od podbicia tej piłki.  Wbrew nie zmrużeniu oka przez ani godzinę w nocy i pogrążeniu się w rozmowie z atakującym na balkonie czułeś, że to będzie dobry mecz w twoim wykonaniu, udany dzień dla ciebie. Twoje pozytywne nastawienie zostało jednak rozwiane, gdy oberwałeś solidnym serwisem amerykańskiego  środkowego po raz czwarty, a żółto-błękitna Mikasa powędrowała w trybuny. Koledzy z drużyny spojrzeli na ciebie wymownie, a ty westchnąłeś głęboko, będąc świadomym podłoża twojej dzisiejszej dyspozycji. Niby uwolniłeś głowę z nurtujących cię myśli przed Filipem, ale jednak nie byłeś w stanie całkowicie skupić się na meczu. Zirytowany na samego siebie kopnąłeś w pobliski mebel, na którym spoczywali członkowie sztabu szkoleniowego, zaciskając dłonie w pięści, gdy usłyszałeś dźwięk bipera, a podnosząc wzrok natrafiłeś na zmieniającego cię Kwasowskiego. Przyjmujący posłał ci pokrzepiający uśmiech i poklepał po plecach. Opadłeś na sofę i zarzuciłeś na głowę ręcznik.  Łaknąłeś znaleźć się w zaciszu swojego pokoju i zapomnieć o tym co wydarzyło się na placu gry, gdy się tam znajdowałeś. Każda piłka, którą dziś musnąłeś, dotknąłeś kończyła się katastrofą. Pojedynczy blok na lewym skrzydle w wykonaniu Buszka już totalnie zakopał twoje morale. Chciałeś powrócić z tej dalekiej podróży, ale nie potrafiłeś się pozbierać.
 -Tomek, co się dzieje?-zapytał łagodnie trener, pochylając się nad tobą.
-Sam nie wiem.-odparłeś bezradnie, wzruszając ramionami.
Po części naprawdę nie wiedziałeś co się z tobą działo. Przecież sprawy odnośnie Janka i Aurelii zostały wczoraj wyciągnięte na ciszę nocną przed twoim przyjacielem. Z twoich słów wylewał się wodospad słów, uczucia atakowały cię lawiną, ale czułeś się lepiej. Dostrzegałeś światełko w tunelu, a teraz znowu wpadłeś w dół. Może faktycznie była to sprawa twojej bezsennej nocy, ale nie potrafiłeś w to uwierzyć.
-Mam wrażenie, że nie mówisz mi wszystkiego.-mruknął Prygiel.
-Sprawy prywatne zostawiamy za progiem hali, więc wyspowiadać się trenerowi nie mogę.-rzekłeś, odprowadzając wzrokiem  Filipa udającego się do pola serwisowego.
***
Skinąłeś głową, dziękując młodej dziennikarce za przeprowadzoną rozmowę i zawiesiłeś na szyi biały, puchaty ręcznik, podnosząc się z miejsca. Powolnym krokiem podążałeś w kierunku zejścia z płyty boiska, omiatając wzrokiem opustoszałe trybuny  ośrodka sportowego w stolicy Podkarpacia. Mimowolnie uśmiechnąłeś się pod nosem, odtwarzając w myślach piłkę meczową, którą rewelacyjnie z prawego skrzydła zakończył Michał. W porównaniu do ciebie jego dzisiejsza dyspozycja zachwycała i ostatecznie statuetka MVP powędrowała w jego ręce.  Ocknąłeś się, odczuwając nagle na swoim ramieniu czyjś dłoń. Zwróciłeś głowę w kierunku jej właściciela i mimowolnie wzniosłeś kąciki ust ku górze, dostrzegając przed sobą pokrytą ciemną karnacją twarz przyjaciela. Masłowski poklepał cię solidnie po plecach, dając tym wyraz swojej tęsknoty za twoja osobą i objął cie ramieniem, zmierzając z tobą przy boku w kierunku szatni zawodników obu drużyn.  Wysłuchiwałeś jego opowieści, a salwy twojego śmiechu przebijały nieskazitelną ciszę panującą na korytarzu.  Byłeś mu wdzięczny, że potrafił odgonić twoje myśli od twojej beznadziejnej sytuacji uczuciowej.
-Dobra, Fornal. Dość tego teatrzyku.-wypowiedział twardo Mateusz, przystając na przeciwko ciebie.
-Wiedziałem, że tylko ty jako jedyny zauważysz.-mruknąłeś pod nosem, wbijając wzrok w czubki własnych butów.
-Tyle lat razem i miałbym nic nie dostrzec? Nie żartuj!-udał oburzenie libero.-W takim razie mów co się dzieje.-ponaglił cię.
-Zakochałem się.-szepnąłeś, skrywając twarz w dłoniach.
-To chyba dobrze?-siatkarz spojrzał na ciebie niepewnie, unosząc jedną z brwi. -Ładna? Blondynka? Brunetka czy ruda?
Pokręciłeś przecząco głową i westchnąłeś głośno. Opadłeś na ławkę usytuowaną pod ścianą i poklepałeś miejsce obok siebie, dając tym samym sygnał do rzeszowianina, że podzielisz się z nim całą historią. Maślak posłusznie spoczął przy twoim boku i wlepił w ciebie wzrok błękitnych tęczówek, oczekując na wyjawienie przez ciebie szczegółów sytuacji w jakiej się znalazłeś. Nie pozostało ci nic innego jak otworzyć na nowo częściowo zagojone rany i podzielić się z nim wszystkim, bo przecież Stawska była dla ciebie wszystkim.  Tak też miałeś uczynić, ale  przerwał wam podbiegający do ciebie Robert.
-Tomek, do cholery! Dlaczego nie jesteś jeszcze przebrany?!
-Panie Robercie, po co tak agresywnie?-poderwał się z miejsca zawodnik Resovii.
Odszedł z głową twojej drużyny na bok, a ty przyglądałeś się tej sytuacji, marszcząc brwi. Nie miałeś pojęcia co on wykombinował, ale żywiłeś sporą nadzieję, że uratuje ci tyłek przed porządnym ochrzanem od trenera. Po chwili zauważyłeś, że Prygiel skinął głową na słowa libero i oddalił się w kierunku szatni. Popatrzyłeś pytająco na kumpla. Masłowski roześmiał się na twoje zdezorientowanie i chwycił cię za rękę, podciągając z ławki:
-Zbieraj się, Tytus! Zabieram cię na drinka!
Pośpiesznie udałeś się do przebieralni i błyskawicznie zamieniłeś strój meczowy na klubowe dresy oraz bluzę, uprzednio odświeżając cało po wysiłku fizycznym za pomocą szybkiego prysznica. Przeczesałeś palcami włosy i zarzuciłeś na ramie torbę, meldując się przed wejściem do budynku. Wsiadłeś do czekającej już na was taksówki i po zostawieniu w mieszkaniu przyjaciela bagażu powędrowałeś wraz z nim do jednego z rzeszowskich pubów. Opadłeś na wysokie krzesło i podziękowałeś nikłym uśmiechem młodej barmance za otrzymanego drinka, przenosząc wzrok na Maślaka. Ten oparł głowę na ramieniu i zatopił spojrzenie w twojej twarzy, oczekując twojej obszernej opowieści. Zwilżyłeś wargi chłodnym alkoholem i rozpocząłeś zwierzenia przed rzeszowskim zawodnikiem. Walczyłeś ze sobą z całych sił, aby twoich oczu nie opuściły słone łzy, które zgromadziły się na ich powierzchni. Nie jednokrotnie spuściłeś wzrok, umiejscawiając go w blacie baru, nie chcąc pokazać kompanowi ze spalskich lasów ile dla ciebie znaczyła ta kobieta.
-Kurwa, Tomek jak mogłeś się zakochać w panience twojego brata!? -żywo gestykulował Masłowski, gromiąc cię wzrokiem.-Jeszcze kurwa zamiast oprzytomnieć jak ten jej się oświadczył to mam wrażenie, że coraz bardziej się w niej zatracasz!  Chłopie, jesteś takim zajebistym człowiekiem i zasługujesz na kogoś kto nie będzie widział świata za tobą tak jak ty za tą Aurelią, więc zostaw ją w cholerę i skup się na jakieś innej.
Omiotłeś wzrokiem otoczenie i skrzywiłeś się na ilość par oczu, które skierowane były na waszą dwójkę. Dlaczego nie mógł cię zabrać w bardziej ustronne  miejsce od takich rozmów albo przynajmniej bardziej się kontrolować? Nie potrzebowałeś widowni do wyżalania się ze swoich niepowodzeń miłosnych.
-Maślak, ja ciebie proszę ścisz ton.-popatrzyłeś na niego błagalnie.- Zatracam się w niej od czterech lat. Tutaj już nie ma odwrotu.-mieszałeś słomką w szklance z kolorową cieczą.- Uwierz mi gdyby to było takie proste...
-Wiem, że nie jest, ale żal mi na ciebie patrzeć jak jesteś pozbawiony tej energii, z której Tomasz Fornal słynął.-westchnął 21-latek.-A jak zobaczyłem co dzisiaj odwalałeś na boisku to już w ogóle załamać się można było. Wybacz mi tą szczerość, ale naprawdę jak już siatkówka ci nie pomaga to jest dramatycznie.-załamał ręce.
-Chciałbym być znowu starym Tomkiem, ale nie umiem się ogarnąć.-szepnąłeś słabo.-Ona mnie niszczy. Burzy moją psychikę, ale nie umiem się od niej odwrócić.
Opróżniłeś naczynie  z napoju procentowego i tym razem to ty zaserwowałeś wam kolejne trunki. Masłowski pokręcił z dezaprobatą głową, zdając sobie sprawę do czego to zmierza i aby uniknąć upojenia alkoholowego u waszej dwójki wyprowadził cię z lokalu niemalże siłą. Chwilę później poczułeś na policzku miękkość poduszki w łóżku mieszczącym się w pokoju gościnnym w rodzinnym domu Mateusza i z telefonem w dłoni, na którego wyświetlaczu widniało zdjęcie brunetki odpłynąłeś do krainy Morfeusza, będąc wykończonym po dzisiejszym dniu pełnym emocji.

~*~
Hello! ^^
Zaszalałam z długością tego rozdziału, gdyż ma ponad 1500 słów :D Ostatnio dane mi było znaleźć się na meczu Asseco z Będzinem i powiem Wam, że Janek, który tutaj jest przedstawiony jako dość zły bohater w realu jest mega miły i bardzo sympatyczny ;) Normalnie jestem w szoku jak bardzo był zaskoczony, gdy podeszłam do niego po fotkę :D Szkoda tylko, że nie otrzymał szansy gry, ale cóż... A wy zawitaliście na plusligowe trybuny gdzieś? ;) U mnie to był pierwszy mecz w tym sezonie, a kolejny już w Radomiu pomiędzy braćmi Fornal i naprawdę nie mogę się go doczekać ^^ Tomasz dalej rozbity. Tym razem otworzył się przed Masełkiem, ale mimo wszystko trochę ten rozdział nudny i od drugiej części nie taki jak chciałam, jednak w kolejnej części powinno się dziać ;) Całuję i do zobaczenia za tydzień! ;*

2 komentarze:

  1. Jeju, wiem, że się powtarzam, ale tak strasznie jest mi szkoda Tomka... :( On naprawdę nie zasługuje na to wszystko, co go spotyka... Nie powinno tak być. W dodatku jakby miał mało problemów to jeszcze mecz mu nie wyszedł. Ech, bez sensu to wszystko. Jednak postanowił zwierzyć się z sytuacji Mateuszowi, który uchronił go przed zalaniem się w trupa. Wygadał się przyjacielowi i może choć odrobinę mu ulżyło, ale i tak przeżywa katusze. Mam nadzieję, że jego los się odmieni :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy jak to dalej u niego będzie ;3
      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń