wtorek, 18 września 2018

Cztery


“Tak długo opakowywałem się w milczenie, 
że trudno mi się rozpakować w słowach.”

Oderwałeś czoło od chłodnej powierzchni budynku i zadarłeś wzrok na stojącego naprzeciw ciebie brata. Jego błękitne tęczówki znacznie ciemniejsze niż twoje przeszły na wskroś twoją twarz spojrzeniem pełnym troski, a jego lewa brew była lekko uniesiona. Wysiliłeś się na nikłe wzniesienie kącików ust w jego kierunku i poklepałeś go po ramieniu, zapewniając, że wszystko jest w porządku.
-Właśnie, że nie jest.- stwierdził stanowczo.- Tomek, ty płakałeś.-wypowiedział twardo, przyglądając się zaczerwienionym obszarom wokół twoich oczu.
-To nic takiego.-machnąłeś dłonią, ocierając jej zewnętrzną częścią pozostałości po płaczu.- Po prostu coś wpadło mi do oka. –wzruszyłeś ramionami.
- I oboje oczów masz czerwonych?- splótł ramiona na klatce piersiowej blondyn i oparł się o ścianę, patrząc na ciebie wyczekująco.- Co się dzieje?
- Nic, Janek. – odparłeś neutralnym tonem.- Źle się czuję i tyle.
- To w końcu oko czy złe samopoczucie? – kontynuował temat starszy brat.
-Och, daj mi już spokój.- westchnąłeś głośno, przewracając oczami. –Gratulacje braciszku. Uziemiłeś się. –posłałeś mu szeroki uśmiech i zamknąłeś w silnym uścisku.
Przyjmujący zachichotał głośno na twoje słowa i także objął cię ramionami. Poklepałeś go po plecach solidnie, wysłuchując tego jak długo przymierzał się do tego czynu. Kiwałeś jedynie głową, uśmiechając się blado pod nosem. To ty miałeś być tak szczęśliwy na jego miejscu. To ty miałeś ujmować jej drobną dłoń w swoją i nakładać mieniący się pierścionek na jej chudy palec, chłonąc jej lśniące ze wzruszenie i euforii oczy. Cholera, to ty miałeś sobie z nią ułożyć życie. Nie on. Czułeś tą lawinę przemieszczającą się z każdą sekundą po coraz to większej powierzchni twojego wnętrza pociągającą za sobą smutek i ból. Niosła za sobą zagrożenie. Miałeś ochotę paść na kolana i krzyczeć z rozpaczy jaka wyżerała cię od środka. Nie miałeś już z Jankiem żadnych szans. Mogłeś zawalczyć za nim wyrył znamię przynależności do siebie na tej ukochanej przez ciebie brunetce, ale nie podjąłeś się tego. Nie mogłeś jej skrzywdzić. Zburzyć jej idealnego, skąpanego beztroską świata w postaci twojego brata. Była zbyt krucha. Nie odważyłbyś się.  Oderwałeś się od człowieka noszącego w sobie te same węzły krwi co ty i minąłeś go w wejściu do środka budynku. Napotkałeś na sobie zmartwione spojrzenie dziewczyny, a z jej ust padło pytanie czy wszystko dobrze. Skinąłeś jedynie głową i przyciągnąłeś ją do siebie, kiedy wtuliła się w twoje ciało piszcząc z powodu wydarzenia, którego świadkiem być nie zamierzałeś.
-Jest piękny.-oznajmiłeś z promiennym uśmiech, podziwiając błyskotkę znajdującą się na serdecznym palcu prawej dłoni.
- Tym razem się postarał.- rzekła chichocząc uroczo.
- Wiesz co? Ja muszę jeszcze gdzieś wyskoczyć.- poinformowałeś ją. –  Do później.- musnąłeś przelotnie jej policzek ciepłymi wargami.
-Dobrze. Pa.-odwzajemniła pieszczotę.- Ale na pewno czujesz się już dobrze?
-Tak, tak. – odparłeś ochoczo.

***
"Nadal czuję się jak bezradne i niewinne dziecko,
które próbuje odnaleźć się w tym
popieprzonym świecie."

Zatrzasnąłeś drzwi srebrnego Hyundaia i pobiegłeś w głąb lasu, do którego zdecydowałeś się dotrzeć. Wilgotne od oznak twojego cierpienia policzki owiewał jesienny, lodowaty wiatr, przeszywając przy tym na wskroś materiał twojej czarnej klubowej bluzy, którą jedynie miałeś na sobie. Naciągnąłeś mocniej spoczywający na głowie kaptur i prychnąłeś pod nosem. Upadłeś na kolana i pociągnąłeś nosem. Wsunąłeś dłonie pod kawałek materiału osłaniający twoje ciemne włosy i złapałeś solidnie za ich kosmyki, czując bezsilność. Nim się zorientowałeś a z twojej krtani wydobył się rozległy, przeciągły krzyk. Oznaka rozpaczy, z którą nie potrafiłeś sobie poradzić.  Przeszył nieskazitelną ciszę wypełniającą skupisko drzew i rozniósł się echem po powierzchni lasu. Dygotałeś pod wpływem spazmu nawiedzającego twoje ciało i byłeś pewien, że jesteś na skraju wytrzymania, że niebawem nie będziesz potrafił się podnieść i rozegrać kolejnego spotkania na siatkarskim parkiecie jak gdyby ta sytuacja nie miała miejsca. Nie będziesz miał arsenału sił, aby ogrywać kolejnego dnia uśmiechającego się nieziemsko bruneta, który wszczepiał w każdego człowieka odrobine pozytywnego myślenia, a szczególnie umacniał w wierzę w swoje możliwości na treningu kolegów. Nie będziesz już miał chęci udawać, że wszystko co cię otacza zachowuje zadowalająca cię stabilność i wprawia w optymizm. Szlochając opadłeś na biodra, nie zważając, że wilgotne od długotrwałego deszczu liście, którymi usłane jest podłoże tworzą mokre ślady na twoich spodniach, przenikając przez ich warstwę tkaniny. Sięgnąłeś do kieszeni górnej partii ubrania i badałeś intensywnym wzrokiem połyskującą pod wpływem strumienia światła wydzielanego przez księżyc unoszący się na grafitowym niebie powierzchnię metalu. Nie pamiętałeś nigdy momentu, abyś się nie zawahał. Zawsze rozważałeś w głowie, czy to słuszne. Doskonale znałeś odpowiedź, ale mimo to kolejny raz zacisnąłeś powieki i przeciąłeś ostrzem nawierzchnię skóry. Syknąłeś z powodu przeszywającego twoją kończynę bólu, ale osunąłeś materiał skarpetki ku dołowi i wykonałeś kolejne ciosy. Przesiąknięte irytacją, furią i zawiścią.
- Nienawidzę cię, Janek! Słyszysz?! Nienawidzę!-wydzierałeś się na całe gardło.- To ty mi ją odebrałeś! Odebrałeś mi moje szczęście!-zawyłeś rozgoryczony.

~*~
Kolejna część melancholii Tomka :( Janek coś podejrzewał, ale chyba młodszy Fornal go zaspokoił choc kto wie ;) Tytus nie wytrzymał i ponownie użył żyletki, ale skoro jego ukochana zadała mu taki cios, zgadzając się zostać żoną jego brata to... Po jutrze główny bohater będzie przez mnie widziany na własne oczy także już się nie mogę doczekać go w mam nadzieję zdecydowanie pozytywniejszej odsłonie niż tutaj :D Całuję i do zobaczenia za tydzień! ;*


3 komentarze:

  1. Naprawdę, serce mnie boli za każdym razem, gdy czytam o Tomku i o tym, w jak cholernie trudnej sytuacji się znalazł :(
    Janek ruszył za Tomkiem, bo zauważył, że z jego bratem coś się dzieje, ale Tomek go zbył mówiąc, że to nic takiego... Czyli wychodzi na to, o ile dobrze myślę, że Janek nie ma pojęcia o tym, co było między jego bratem a Aurelią... No bo gdyby wiedział to nie wydaje mi się, żeby tak celowo chciał go skrzywdzić... Aurelia też niczego nie dostrzega i zastanawiam się, jak można być aż tak ślepym? Czy może udaje, żeby nie widzieć rzeczy oczywistych...?
    Tomek znów sięgnął po żyletkę, osamotniony, tam gdzie mógł się wykrzyczeć, wypłakać i po raz kolejny zadać sobie ból... Smutno mi :(
    Pozdrawiam i weny dużo życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niebawem dostaniesz jednoznaczną odpowiedź dotyczącą tej kwestii 😏
      Nie zauważa nieszczęścia przyjaciela, gdyż sama jest szczeskiwa.
      😪
      Dziękuję i pozdrawiam 😘

      Usuń