“Tak długo opakowywałem się w milczenie,
że trudno mi się rozpakować w słowach.”
Oderwałeś czoło od chłodnej
powierzchni budynku i zadarłeś wzrok na stojącego naprzeciw ciebie brata. Jego
błękitne tęczówki znacznie ciemniejsze niż twoje przeszły na wskroś twoją twarz
spojrzeniem pełnym troski, a jego lewa brew była lekko uniesiona. Wysiliłeś się
na nikłe wzniesienie kącików ust w jego kierunku i poklepałeś go po ramieniu,
zapewniając, że wszystko jest w porządku.
-Właśnie, że nie jest.-
stwierdził stanowczo.- Tomek, ty płakałeś.-wypowiedział twardo, przyglądając
się zaczerwienionym obszarom wokół twoich oczu.
-To nic takiego.-machnąłeś
dłonią, ocierając jej zewnętrzną częścią pozostałości po płaczu.- Po prostu coś
wpadło mi do oka. –wzruszyłeś ramionami.
- I oboje oczów masz czerwonych?-
splótł ramiona na klatce piersiowej blondyn i oparł się o ścianę, patrząc na
ciebie wyczekująco.- Co się dzieje?
- Nic, Janek. – odparłeś
neutralnym tonem.- Źle się czuję i tyle.
- To w końcu oko czy złe
samopoczucie? – kontynuował temat starszy brat.
-Och, daj mi już spokój.-
westchnąłeś głośno, przewracając oczami. –Gratulacje braciszku. Uziemiłeś się.
–posłałeś mu szeroki uśmiech i zamknąłeś w silnym uścisku.
Przyjmujący zachichotał głośno na
twoje słowa i także objął cię ramionami. Poklepałeś go po plecach solidnie,
wysłuchując tego jak długo przymierzał się do tego czynu. Kiwałeś jedynie
głową, uśmiechając się blado pod nosem. To ty miałeś być tak szczęśliwy na jego
miejscu. To ty miałeś ujmować jej drobną dłoń w swoją i nakładać mieniący się
pierścionek na jej chudy palec, chłonąc jej lśniące ze wzruszenie i euforii
oczy. Cholera, to ty miałeś sobie z nią ułożyć życie. Nie on. Czułeś tą lawinę
przemieszczającą się z każdą sekundą po coraz to większej powierzchni twojego
wnętrza pociągającą za sobą smutek i ból. Niosła za sobą zagrożenie. Miałeś
ochotę paść na kolana i krzyczeć z rozpaczy jaka wyżerała cię od środka. Nie
miałeś już z Jankiem żadnych szans. Mogłeś zawalczyć za nim wyrył znamię
przynależności do siebie na tej ukochanej przez ciebie brunetce, ale nie
podjąłeś się tego. Nie mogłeś jej skrzywdzić. Zburzyć jej idealnego, skąpanego
beztroską świata w postaci twojego brata. Była zbyt krucha. Nie odważyłbyś
się. Oderwałeś się od człowieka
noszącego w sobie te same węzły krwi co ty i minąłeś go w wejściu do środka
budynku. Napotkałeś na sobie zmartwione spojrzenie dziewczyny, a z jej ust
padło pytanie czy wszystko dobrze. Skinąłeś jedynie głową i przyciągnąłeś ją do
siebie, kiedy wtuliła się w twoje ciało piszcząc z powodu wydarzenia, którego
świadkiem być nie zamierzałeś.
-Jest piękny.-oznajmiłeś z
promiennym uśmiech, podziwiając błyskotkę znajdującą się na serdecznym palcu
prawej dłoni.
- Tym razem się postarał.- rzekła
chichocząc uroczo.
- Wiesz co? Ja muszę jeszcze
gdzieś wyskoczyć.- poinformowałeś ją. –
Do później.- musnąłeś przelotnie jej policzek ciepłymi wargami.
-Dobrze. Pa.-odwzajemniła
pieszczotę.- Ale na pewno czujesz się już dobrze?
-Tak, tak. – odparłeś ochoczo.
***
"Nadal czuję się jak bezradne i niewinne dziecko,
które próbuje odnaleźć się w tym
popieprzonym świecie."
Zatrzasnąłeś drzwi srebrnego
Hyundaia i pobiegłeś w głąb lasu, do którego zdecydowałeś się dotrzeć. Wilgotne
od oznak twojego cierpienia policzki owiewał jesienny, lodowaty wiatr,
przeszywając przy tym na wskroś materiał twojej czarnej klubowej bluzy, którą
jedynie miałeś na sobie. Naciągnąłeś mocniej spoczywający na głowie kaptur i
prychnąłeś pod nosem. Upadłeś na kolana i pociągnąłeś nosem. Wsunąłeś dłonie
pod kawałek materiału osłaniający twoje ciemne włosy i złapałeś solidnie za ich
kosmyki, czując bezsilność. Nim się zorientowałeś a z twojej krtani wydobył się
rozległy, przeciągły krzyk. Oznaka rozpaczy, z którą nie potrafiłeś sobie
poradzić. Przeszył nieskazitelną ciszę
wypełniającą skupisko drzew i rozniósł się echem po powierzchni lasu. Dygotałeś
pod wpływem spazmu nawiedzającego twoje ciało i byłeś pewien, że jesteś na
skraju wytrzymania, że niebawem nie będziesz potrafił się podnieść i rozegrać
kolejnego spotkania na siatkarskim parkiecie jak gdyby ta sytuacja nie miała
miejsca. Nie będziesz miał arsenału sił, aby ogrywać kolejnego dnia
uśmiechającego się nieziemsko bruneta, który wszczepiał w każdego człowieka
odrobine pozytywnego myślenia, a szczególnie umacniał w wierzę w swoje
możliwości na treningu kolegów. Nie będziesz już miał chęci udawać, że wszystko
co cię otacza zachowuje zadowalająca cię stabilność i wprawia w optymizm.
Szlochając opadłeś na biodra, nie zważając, że wilgotne od długotrwałego
deszczu liście, którymi usłane jest podłoże tworzą mokre ślady na twoich
spodniach, przenikając przez ich warstwę tkaniny. Sięgnąłeś do kieszeni górnej
partii ubrania i badałeś intensywnym wzrokiem połyskującą pod wpływem
strumienia światła wydzielanego przez księżyc unoszący się na grafitowym niebie
powierzchnię metalu. Nie pamiętałeś nigdy momentu, abyś się nie zawahał. Zawsze
rozważałeś w głowie, czy to słuszne. Doskonale znałeś odpowiedź, ale mimo to
kolejny raz zacisnąłeś powieki i przeciąłeś ostrzem nawierzchnię skóry.
Syknąłeś z powodu przeszywającego twoją kończynę bólu, ale osunąłeś materiał
skarpetki ku dołowi i wykonałeś kolejne ciosy. Przesiąknięte irytacją, furią i
zawiścią.
- Nienawidzę cię, Janek!
Słyszysz?! Nienawidzę!-wydzierałeś się na całe gardło.- To ty mi ją odebrałeś!
Odebrałeś mi moje szczęście!-zawyłeś rozgoryczony.
Pierwsza <3
OdpowiedzUsuńNaprawdę, serce mnie boli za każdym razem, gdy czytam o Tomku i o tym, w jak cholernie trudnej sytuacji się znalazł :(
OdpowiedzUsuńJanek ruszył za Tomkiem, bo zauważył, że z jego bratem coś się dzieje, ale Tomek go zbył mówiąc, że to nic takiego... Czyli wychodzi na to, o ile dobrze myślę, że Janek nie ma pojęcia o tym, co było między jego bratem a Aurelią... No bo gdyby wiedział to nie wydaje mi się, żeby tak celowo chciał go skrzywdzić... Aurelia też niczego nie dostrzega i zastanawiam się, jak można być aż tak ślepym? Czy może udaje, żeby nie widzieć rzeczy oczywistych...?
Tomek znów sięgnął po żyletkę, osamotniony, tam gdzie mógł się wykrzyczeć, wypłakać i po raz kolejny zadać sobie ból... Smutno mi :(
Pozdrawiam i weny dużo życzę ;*
Niebawem dostaniesz jednoznaczną odpowiedź dotyczącą tej kwestii 😏
UsuńNie zauważa nieszczęścia przyjaciela, gdyż sama jest szczeskiwa.
😪
Dziękuję i pozdrawiam 😘