"Po śmierci, pójdę do nieba.
Napiszę Twoje imię na każdej
gwieździe. Kiedy spojrzysz w
nocne niebo, zobaczysz jak
bardzo Cię kocham."
Idealnie wczułam się w ten fragment, słuchając tego >>klik<<Napiszę Twoje imię na każdej
gwieździe. Kiedy spojrzysz w
nocne niebo, zobaczysz jak
bardzo Cię kocham."
Przeciągnąłeś opuszkiem palca po powierzchni wyświetlacza telefonu i przyłożyłeś go do ucha, wsłuchując się w radosną barwę głosu blondyna. Opadłeś plecami na miękki materac i podirytowany zacisnąłeś wolną dłoń na materiale prześcieradła, kiedy twój brat skierował do ciebie pytanie o osobę towarzyszącą na weselu. Co miałeś mu odpowiedzieć? Może, że najchętniej stanąłbyś na jego miejscu przed ołtarzem krakowskiego kościoła i podziwiał z tego położenia piękną, świetlistą twarz Aurelii, wyznając jej przysięgę małżeńską? W twoim krwiobiegu rozpoczęło wędrówkę stężenie wściekłości, gdy do twoich uszu dotarła informacja, że twoja rodzicielka zdążyła się podzielić ze starszym synem rozmową przeprowadzoną w jej samochodzie. Westchnąłeś głośno nad postawą blondynki i starałeś się naprowadzić konwersację z przyjmującym na zupełnie inne tory. Nie zamierzałeś wydawać mu swojego największego sekretu. Nie kilka dni przed ceremonią. Nie udało ci się jednak uzyskać całkowitej zmiany tematu, bowiem powrócił on po chwilowej wymianie zdań na temat zbliżającego się wielkimi krokami dnia zaślubin. Przewróciłeś oczami rozdrażniony, gdy Janek próbował cię przekonać do zabrania twojej Julii na uroczystość. W tym momencie poczułeś ogromną rządzę wykrzyczenia mu do słuchawki całej prawy, jednak zdawałeś sobie sprawę, że to zakończyłoby się masą mandatów dla blondyna oraz walką rodzeństwa w rodzinnym domu, w którym obecnie przebywałeś oraz być może zawałem waszej matki. Wyrwany z rozmyśleń z rodzaju "co by było gdyby...?" zaprzeczyłeś definitywnie, uruchamiając lawinę argumentów wydostających się z ust starszego z rodzeństwa Fornala. Nabuzowany negatywnymi emocjami jakie wzbudziła w tobie ta rozmowa najechałeś palcem na czerwoną słuchawkę, przerywając monolog brata i cisnąłeś telefonem pod ścianę, opadając na brzuch i przymykając powieki. Wypuściłeś z płuc głośno powietrze, dając wyraz swojej furii i wtopiłeś twarz w miękką tkaninę poduszki. Wzdrygnąłeś się lekko na skrzypnięcie drzwi, ale nie zmieniłeś pozycji.
-Tomek...-łagodny, kobiecy głos rozniósł się po wnętrzu pomieszczenia.
-Wyjdź!-syknąłeś przez zaciśnięte zęby, nie obdarowując jej nawet jednym spojrzeniem.
Przemawiała przez ciebie złość. Przez tą kobietę mógł wydać się twój sekret. Przez tą niepozornie wyglądającą blondynkę wszystko mogło runąć, a przyszłe państwo Fornal mogło nie mieć szansy spojenia się w jedność. Znałeś ich jak nikt inny. Ona była twoją przyjaciółką, a on kimś z kim spędziłeś czas od przyjścia na ten świat. Brunetka mogłaby nie znieść ciężaru zadawania ci bólu i zrezygnować z zawarcia małżeństwa. Tylko była nieświadoma, że wpajała ci stężenie cierpienia od czterech lat.
-Synku...-podejmowała kolejną próbę nawiązania z tobą rozmowy.
-Nie, mamo.-rzekłeś stanowczo, zmieniając pozycję na siedzącą.-Dobrze wiesz gdzie popełniłaś błąd.
-Myślałam, że mogę powiedzieć Jasiowi.
-Myślisz, że gdybym się tym szczycił nikt by nie wiedział?-prychnąłeś.-Nie chcę o tym rozmawiać. Idź sobie.-wbiłeś wzrok w szybę, nie chcąc widzieć smutku rozlewającego się po jej błękitnych tęczówkach.
Z ust wuefistki wydobyło się głośne westchnięcie. Czułeś na sobie jej przeszywający wzrok, jednak nie zwróciłeś głowy w jej kierunku. Chwilę później dotarł do twoich uszu odgłos przymknięcia drzwi. Zwróciłeś twarz w tamtą stronę, lustrując zamglonym wzrokiem nawierzchnię drzwi. Słona ciecz spływała po twoich policzkach, stapiając się ze strugami szkarłatnej cieczy, która wydobywała się z rozcięć twojej skóry mieszczącej się na kostce. Tak dawno tego nie robiłeś. Zalała cię jeszcze większa ulga niż dotychczas, gdy czyniłeś to co dzień. Spazm wprawiał twoje ciało w drżenie, a z twojego gardła wydobywał się cichy jęk bólu.
-Ja tego nie wytrzymam.-szepnąłeś do siebie.
Wtem nieskazitelną ciszę przerywaną przez twój szloch przeszyła znajoma melodia ulubionego utworu. Uśmiechnąłeś się blado, zerkając przelotnie na zdjęcie bruneta o ciemniejszej karnacji. Telepatia, pomyślałeś.
-Jak się trzymasz?-wydobyło się z jego ust, tuż po zaakceptowaniu przez ciebie połączenia.
-Dorota prawie wyciągnęła ze mnie prawdę, a Janek chce bym przybył na ślub ze swoją ukochaną, więc się domyśl.-pociągnąłeś pod nosem.
-Będę za 2 godzinki.-obiecał libero.
“Opowiem wam historię
o tym jak słońce kochało
księżyc tak mocno, że
umierało każdej nocy po
to by pozwolić mu
oddychać”
Idealnie wczułam się w ten fragment, słuchając tego >>klik<<
***
Przymknąłeś powieki, słysząc poruszenie zebranych w kościele ludzi oraz odgłos obcasów. Nadchodził ten moment, Chwila, którą najchętniej wyciąłbyś ze swojego umysłu i serca zbliżała się nieubłaganie. Czułeś narastającą w tobie panikę, strach odnośnie tego, że nie będziesz potrafił powstrzymać targających tobą emocji. Obawiałeś się, że z twoich oczu wydostanie się lawina łez, a z krtani przeraźliwy jęk bólu, który przerwie ten piękny sen dla tej dwójki. Wciągnąłeś spore stężenie powietrza do płuc i zwróciłeś się w kierunku odprowadzanej przez ojca dziewczyny. Brunetka odnalazła twoje spojrzenie wśród tylu skierowanych na nią par oczu i wzniosła gwałtownie kąciki ust, obdarowując cię perlistym, przepełnionym szczęściem uśmiechem. Już z tak sporej odległości mogłeś dostrzec jak jej czekoladowe tęczówki mienią się niczym najdroższy diament z powodu wypełniającej ją dzisiejszego dnia euforii i błogości, która rozświetlała jej twarz. Jeszcze nigdy nie było ci dane podziwiać jej tak oszołamiającej, tak pięknej, tak wspaniałej jak dziś. Mimowolnie kąciki twoich ust wzniosły się na wyżyny, gdy przeszywałeś wnikliwym wzrokiem jej sylwetkę zbliżającą się coraz bardziej do ołtarza, a co za tym idzie do twojego brata. Zwrócił ku niej swoją twarz i znieruchomiał, sunąc wzrokiem po każdej partii ciała jego przyszłej żony. Był równie oszołomiony jej prezentacją jak ty. Po chwili jego twarz rozświetlił delikatny, szczery uśmiech. Splótł swoje palce z drobną dłonią jeszcze panny Stawskiej, a ty poczułeś mocne ukłucie w sercu. W tym momencie poczułeś, że to dzieje się naprawdę, że twoja ukochana Aurelia oddala się od ciebie na dobre, że już nigdy nie wyjawisz jej prawdy, że już nigdy nie poczujesz jej ust na sobie, nie posmakujesz ich smaku, że już nigdy nie dotkniesz jej policzka i nie spojrzysz w oczy z miłością widniejącą w twoich. Zagryzłeś od środka policzki i obserwowałeś przebieg ceremonii. Obecna w pierwszej ławce rodzicielka pociągnęła nosem, ocierając pośpiesznie pojedynczą łzę i została objęta ramieniem przez twojego ojca. Ty także uroniłeś kilka strug słonej cieczy, aczkolwiek z zupełnie innego powodu niż blondynka. Otarłeś je czerwonym krawatem i przyłożyłeś wszelkich starań, aby do kolejnych już nie dopuścić. Zacisnąłeś dłonie w pięści, dusząc w sobie chęć znalezienia się na miejscu Janka. Wręczyłeś z promiennym uśmiechem przyklejonym do ust obrączki parze młodej i zaszklonymi oczami wpatrywałeś się w nich podczas składania przysięgi.- Aurelio, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.-wypowiada, spoglądając z czułością w oczy swojej małżonki przyjmujący.
-Janie, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.-jej drżący głos rozniósł się echem po kościele.
Gdy dwie najbliższe ci osoby połączyły się w długim, aczkolwiek przepełnionym uczuciem pocałunku spuściłeś głowę. Nie potrafiłeś na to patrzeć. Każdy centymetr twojego ciała zalała fala bólu, a serce topiło się, tonęło w cierpieniu, którego nie mogłeś pokazać na zewnątrz. Po dłuższej chwili zamknąłeś w szczelnym uścisku Aurelię, wdychając jej cudowny zapach do swoich nozdrzy. Ciepło jej ciała było czymś czego chciałeś doświadczać codziennie podczas budzenia się obok niej o poranku, aby udać się na trening.
-Moja kochana Auri, życzę ci, abyś już do końca życia wiodła szczęśliwe życie przy boku tego gamonia, z którym łączą mnie węzły krwi.-zaniosłeś się śmiechem, a ona dołączyła do ciebie ze swoim uroczym chichotem.
-Nie obrażaj mi męża, Tomek!-oberwałeś bukietem w ramie.
-Pozwól, że kontynuuję.-puściłeś jej oczko.- Życzę ci, abyś urodziła mu gromadkę przyszłych siatkarzy lub siatkarek, miała wymarzonego psa i willę, wiele podróżowała, posiadała duży majątek oraz spełnienia marzeń!-oświadczyłeś z radością.
Brunetka posłała ci błogi uśmiech w geście podziękowania i śledziła twoją dłoń, za której pomocą odgarnąłeś jej długie, polokowane kaskady i złożyłeś subtelny pocałunek na jej czole. Przymknęła mimowolnie powieki pod wpływem tego gestu i musnęła ustami twoje policzki. Przesunąłeś się w bok i przypatrywałeś z uśmiechem świeżo upieczonemu mężowi. Utonąłeś z nim w solidnym, męskim uścisku i wyszeptałeś gratulacje do ucha, grożąc, aby dobrze traktował twoją oddaną przyjaciółkę. Roześmiał się na twoje pogróżki i wsłuchiwał w twoje życzenia:
-No Johny, braciszku mój! Nie wierzę, że doczekałam czasu, kiedy jakaś niewiasta mdleje na twój widok! Życzę ci Jasiu wielu gorących nocy, zdrówka, gry razem ze mną w kadrze narodowej, miłości tej pięknej kobiety oraz spełnienia marzeń!
Oboje zaśmialiście się pod nosem i ponownie poklepali po plecach. Wuefistka przylgnęła do twojej ukochanej z całych sił, plamiąc jej przy tym prawie sukienkę na co roześmiałeś się wraz z Jankiem i wyrecytowała życzenia, których chyba musiała się uczyć miesiąc przed, gdyż przypominały litania loretańskie. Jednak czego mogłeś się spodziewać po twojej rodzicielce? Musiała być unikalna. Dorota Fornal już tak miała.
***
Kręciłeś z niedowierzaniem głową, obserwując Kozuba wyczyniającego dziwne rzeczy na parkiecie przed twoją sąsiadką z Krakowa. Ilość spożytego alkoholu wyraźnie ulatniała się z jego ciała i szkodziła mu na mózg. Masłowski, który właśnie przechadzał się obok rozgrywającego i szatynki, która była jego ofiarą parsknął niepohamowanym śmiechem. Zaśmiałeś się pod nosem na groźny wzrok Łukasz, który spoczął na sylwetce libero i stuknąłeś kieliszkiem o ten należący do rzeszowianina. Mateusz pokręcił z niezadowoleniem głową, przyglądając się tobie, gdy opróżniłeś naczynie z przeźroczystej cieczy po raz kolejny tego wieczoru. Środkowy z waszej paczki chwycił was za dłonie i pociągnął w kierunku parkietu, bełkocząc coś pod nosem. Zaniosłeś się z Maślakiem głośnym śmiechem i zacząłeś wczuwać się w rytm muzyki, dobierając do niego odpowiednie ruchy, Kochanowski jako jedyny z twoich przyjaciół dotąd nie poznał twojej sytuacji miłosnej i miałeś to zamiar podtrzymać jak najdłużej się da. Wciągnąłeś się w wir tańca tak bardzo, że nawet nie odnotowałeś w głowie momentu, kiedy w twoich ramionach spoczęła pani Fornal.
-Tomek, dziękuję Ci.-musnęła wargami twój policzek, a ty w odpowiedni na ten gest zmarszczyłeś z niezrozumieniem brwi.-Za to, że dzięki tobie jestem tu gdzie jestem. Gdybym wtedy nad morzem nie związała się z tobą nie poznałabym zapewne Janka ani nie poczuła do niego co teraz czuję. -wyjaśniła, spostrzegając twoje zdziwienie.
-Nie ma sprawy.-wysiliłeś się na delikatny uśmiech.
Okręciłeś jej sylwetkę wokół własnej osi, chłonąc błękitnymi tęczówkami jej ciemne pukle opadające na plecy. Jej twarz po mimo upływu kilku godzin od ceremonii w kościele nadal była tak samo rozpromieniona jak wtedy, co zarazem cię uszczęśliwiało i raniło, gdyż znałeś tego powód. Energicznie poruszałeś się wraz z nią do rytmu Miłości w Zakopanem, zanosząc się głośnym śmiechem. Przez chwilę było tak jak powinno być. Po prostu idealnie. Ty i ona. Wasza radość, bliskość podczas tańca i błogość. Jednak zdawałeś sobie sprawę, że jest to ulotne. Tymczasowe. Po zakończeniu utworu opuściłeś ją i przełknąłeś ślinę na myśl co za chwilę będzie miało miejsce. Poprosiłeś młodą dziewczynę o kluczyk do jednego z pokoi pod pretekstem chwilowego odpoczynku i gdy go otrzymałeś wręczyłeś jej trzy białe koperty, prosząc ją o dostarczenie trójce najważniejszej osób w twoim życiu. Skinęła głową z życzliwym uśmiechem i podała wskazówki odnośnie położenia pokoju. Podziękowałeś jej łagodnym uśmiechem i wspiąłeś po pliku schodów. Przekroczyłeś próg pomieszczenia i przekręciłeś kluczyk w drzwiach, aby nikt nie przeszkadzał ci w realizacji planu. Rozwarłeś drzwi balkonowe i wsparłeś się o metalową barierkę, omiatając wzrokiem widok rozciągający się pod twoimi stopami. Wysokość na jakiej się znajdowałeś cię przerażała, ale wiedziałeś, że musisz to zrobić. Musiałeś to uczynić, bowiem twoje życie już cztery lata temu straciło sens. Gdyby nie brunetka może miałoby ono go aż do dziś. Kto wie. Wyłowiłeś z kieszeni garniturowych spodni telefon i pociągnąłeś zamaszyście nosem, biegnąc błękitnymi tęczówkami po jej sylwetce przyodzianej w białą, ślubną suknie, tą wybraną miesiąc temu. 20 marca. Pamiętałeś jak popukała się wtedy w głowę, gdy zaproponowałeś wykonanie pamiątkowej fotografii. Uczyniłeś to pod tamtym pretekstem, aby oglądać ją codziennie na wyświetlaczu komórki. Była pewna, że pokażesz to zdjęcie bratu przed ślubem. Ty jednak dotrzymałeś słowa i było ono tylko twoją własnością, do której nikt nie miał dostępu. Chyba, że znał kod dostępu do twojego smartphone. Wspiąłeś się na barierkę i przymknąłeś powieki, wypuszczając powietrze ze świstem. Do twoich uszu docierały wiwaty gości zebranych na parterze oraz odgłosy muzyki dobieranej przez parę młodą. Te dźwięki dobijały cię coraz bardziej, jednak już niebawem miał nastać tego koniec. Twoje życie miało doświadczyć kresu. Tomasz Fornal urodziny trzydziestego pierwszego sierpnia tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego siódmego miał przestać istnieć dnia dwudziestego kwietnia dwa tysiące dziewiętnastego około godziny dwudziestej trzeciej. Miałeś umrzeć z jedną kobietą obsadzoną w twoim sercu jak i umyśle. Z jedyną pięknością, która odpowiadała za najlepsze i najgorsze momenty twojego życia. Miałeś ponieść koniec z powodu nieszczęśliwej miłości i tak się właśnie stało, kiedy twoje policzki stały się wilgotne, serce zaczęło uderzać w nienaturalnie szybkim tempie, a głowa zaczęła otwierać wszelkie wspomnienia w niej nagromadzone przez te dwadzieścia jeden lat podczas spadku, podczas dystansu jakie pokonywało twoje ciało dzielącego od podłoża. W twoim umyśle wirował ci jej słodki śmiech, w nozdrzach czułeś jej otumaniająca woń, widziałeś jej obłędny uśmiech, śliczne oczy, idealne ciało ujrzane w przymierzalni... Nagle nastała pustka. Ciemność. Nicość. Po prostu koniec i nie było już Tomasza Fornala. Zawodnika Cerradu Czarnych Radom, przyszłego przyjmującego reprezentacji Polski, utalentowanego siatkarza wywodzącego się z Krakowa. Nie było już przyjaciela Jakuba Kochanowskiego, Mateusza Masłowskiego. Nie było już syna Doroty i Marka Fornal. Nie było już brata Jana Fornala i przyjaciela Aurelii Fornal. Ciebie już nie było. Ty już nie istniałeś, Tomku.
Kochana mamo!
Zapewne kiedy to czytasz mnie już nie ma tym świecie. Wiem, że po przeczytaniu tego zdania mnie znienawidzisz, ale nie potrafiłem inaczej postąpić. Mimo wszystko cholernie dziękuję Ci za wydanie mnie w bólach na ten świat, za tyle lat użerania się ze mną, za dar życia i wiedz, że tam z góry będę nadal mocno Cię kochał oraz czuwał nad Tobą. Myślisz teraz zapewne nad powodem mojej decyzji, ale zaraz Ci wszystko wytłumaczę. Otóż mamo pytałaś mnie ostatnio skąd mam pewność, że ta dziewczyna, którą sobie upatrzyłem mnie nie kocha. Mam ją, gdyż kobietą, w której się zakochałem jest Aurelia. Tak, zakochałem się w żonie mojego starszego brata. Trwa to już od czterech lat. A raczej trwało cztery lata, bo mnie już z Wami nie ma. Proszę Cię nie wiń jej za to. Ona nie miała o niczym pojęcia. Zerwała ze mną, a później nie umiałem jej tego powiedzieć. Nie umiałem przerwać jej szczęścia z Jankiem, bo właśnie na tym polega miłość, aby pragnąć szczęścia tej drugiej osoby kosztem swojego. Ja cierpiałem i jednocześnie radowałem się, gdy ona była szczęśliwa. Proszę Cie mamo, abyś opiekowała się Aurelią, która po mimo, że należy do mojego brata już zawsze będzie moją Aurelią tak jak będę już zawsze Twoim synem.
Błagający o wybaczenie i
zawsze Cię kochający,
Tomek
Kochana Aurelio!
Tak naprawdę to nie wiem od czego zacząć. Mam Ci tak wiele do powiedzenia. Jesteś, a raczej byłaś moją przyjaciółką i wiedziałaś o mnie naprawdę wiele, ale tą jedną rzecz zdołałem przed Tobą ukryć, choć było niezmiernie trudno. Zastanawiasz się pewnie teraz, dlaczego zdecydowałem się skoczyć z tego balkonu. Miłość do Ciebie mnie zabiła. Nie potrafiłem sobie z nią poradzić. Nie potrafiłem sobie poradzić z utratą Ciebie, choć nadal byłaś blisko mnie, nadal byłaś w moim życiu. Prawda jest taka, że gdy mnie opuszczałaś wcale nie spłynęło to po mnie tak jak starałem się to pokazać i jak myślałaś, że było. Kochałem cię od pierwszych razem spędzonych chwil i kocham po dziś, bo tam na górze nadal będę to robił. Widziałem Was. Widziałem Ciebie i Janka wymykających się na spacery wieczorem, na randki, abym nie widział. O wszystkim wiem. Nawet nie masz pojęcia jak cholernie mnie to bolało. Najbardziej jednak cierpiałem, gdy to ja chciałem stać obok Ciebie przy ołtarzu i otrzymywać od Ciebie obrączkę oraz wkładać Ci ją na palec, ale nie mogłem. Sam nie wiem czy mam Ci za złe to, że pokochałaś mojego brata. Wiem jedno. Byłaś moim całym światem, a gdy zbliżała się apokalipsa postanowiłem ze sobą skończyć. Ukojenie zadawane za pomocą żyletki mi już nie wystarczało. Ból psychiczny mnie miażdżył. Aż w końcu przygniótł do samego dna. Nie byłem już tym samym Tomkiem. Nie byłem już tym roześmianym dzieciakiem, zarażającym wszystkich pozytywną energią. Ja już nie żyłem. Umarłem te cztery lata temu, gdy sprzedałaś mi kosza, odchodząc do mojego brata. Kolejne lata to była męka, wieczna walka o wstanie z łóżka. Mimo to nie potrafiłem przestać cię kochać i nie potrafiłem przerwać Ci tego szczęścia z Jankiem. Wolałem cierpieć i nie niszczyć twojego idealnego życia. Kochałem Twój uroczy śmiech. Kochałem Twoje prześliczne oczy. Kochałem Twój błogi uśmiech. Kochałem Twój radosny styl bycia. Kochałem Twoje perfumy. Wszystko w Tobie kochałem, Aurelio. Wtedy, gdy przymierzałaś suknie...Przyznaję się. Podglądałem Cię. Byłaś tak piękna jak myślałem. Żałuję, że nigdy tego ciała nie mogłem zwiedzić dłońmi, scałować czy po prostu zasmakować, ale widocznie tak miało być. Żegnaj Aurelio i bądź szczęśliwa z Jankiem. On też Cię kocha. Równie mocno a może nawet mocniej niż ja.
Zawsze Twój,
Tomek
Kochany Janku!
Nie mogłem zabrać na ślub mojej Julii jak to określiłeś, bowiem była to Twoja żona. Wiem bracie jak to brzmi, ale stało się. Gdy byliśmy z Auri razem to przepadłem, a potem przez to wylewałem morze łez i nie tylko łez, bowiem odnalazłem ukojenie na ból w postaci żyletki, ale jak widzisz dziś to nie było wystarczające rozwiązanie. Dzisiaj, gdy już mnie nie ma z Wami proszę Cię o to Janek, abyś zaopiekował się najważniejszymi kobietami w moim życiu. Dbaj o nie, kochaj je i troszcz się o nie. Dziękuję Ci za bycie tak wspaniałym bratem i przepraszam za to, że pokochałem Twoją żonę, ale to było silniejsze. Teraz już wiesz czemu tak bardzo uwielbiałem ją tulić i byłem tak zżyty. Po prostu chciałem czerpać z jej bliskości, obecności ile się da. Przyznam się, że miałem momenty nienawiści względem Ciebie, ale to dlatego, że Ci zazdrościłem. Zazdrościłem, że masz tak piękną kobietę przy swoim boku, a ja tego doświadczyć nie mogłem. Kocham Aurelię od samego początku. Od tych pamiętnych wakacji nad morzem z rodzicami. Kiedy byliśmy parą twierdziła, że nie jesteś w jej typie, nawet często Cię wyśmiewała, ale jak widzisz miłość przychodzi znienacka. W jej i moim przypadku tak było. Niespodziewanie ona pokochała Ciebie, a ja ją. Żegnaj bracie i bądź szczęśliwy z Aurelią. Zastanawia mnie tylko, który z nas kocha ją mocniej. A może oboje kochamy ją na takim samym poziomie?
Twój młodszy na zawsze braciszek.
Tomek
Aurelia spojrzała wymownie na swojego małżonka, ocierając zewnętrzną częścią dłoni strugi łez stopione z pozostałościami tuszu do rzęs oraz makijażu i została otulona przez silne ramiona blondynka, który jakby czytał jej w myślach, że tego potrzebuje. Blondynka natomiast obdarowywała tors byłego siatkarza solidnymi uderzeniami, nie mogąc się wciąż pogodzić z odejściem syna. Pan Marek jednak cierpliwie gładził dłonią jej plecy okryte przez jego marynarkę i starał się uspokoić roztrzęsioną panią Dorotę, choć jemu samemu nie było łatwo oswoić się z informacją, że pozostał z jednym dzieckiem. Kuba uśmiechnął się blado do chłopaków, dostrzegając ściekające po ich policzkach łzy.
- Był świetnym kumplem i wspaniałym człowiekiem, ale widocznie tak miało być.-wypowiedział drżącym głosem.
- To wszystko przez tą cholerną miłość.-syknął przez zaciśnięte zęby Masłowski.
Brunetka wyswobodziła się z uścisku Fornala i podeszła do ciała przyjaciela. Oczy ponownie zaszły jej łzami, a drżąca dłoń ułożona została na jego policzku. Bijący od skóry Tomasza chłód przeraził ją i wprawił ponownie w chwilę słabości. Pokręciła z niedowierzaniem głową, nie mogąc uwierzyć, że ta tragedia wydarzyła się z jej powodu. Ona była winna zakończenia życia przez tego młodego chłopaka. Nie potrafiła sobie tego wybaczyć.
-Też cię kocham, Tomek.-złożyła pocałunek na jego przerażająco bladej i zimnej twarzy.- Jak brata, ale kocham cholernie mocno. -zaparła się.
-Skarbie...-jej partner ułożył dłonie na jej nagich ramionach.
-Janek, jak my mogliśmy tego nie zauważyć?-zapytała roztrzęsiona, spoglądając mu głęboko w oczy.- On mnie kochał, a ja myślałam, że to co było nad morzem to...Myślałam, że to dzieciak, że nic nie wie o miłości, a wiedział za dużo i to go zabiło.-chlipnęła.
-Aurelia, nie masz prawa się o to obwiniać. Tomek chciał Twojego szczęścia i nie chciał się wtrącać w nasze życie.-przekonywał ją Jan.- To prawda kochał cię i to cholernie mocno. Ile on przeszedł katuszy, oglądając nasze szczęście...Teraz będzie wreszcie szczęśliwy.-uśmiechnął się delikatnie.
Pokiwała głową na znak przyswojenia jego słów i przymknęła powieki, kiedy złożył krótki pocałunek na czubku jej głowy, przygarniając ją do siebie. Matka braci także pożegnała się z brunetem, opadając obok jego ciała i wraz z świeżo upieczonym państwem Fornal weszła do środka lokalu, bowiem potrzebowała się wyciszyć. Kapitan reprezentacji juniorów oraz rzeszowski libero zajęli miejsce obok przyjaciela, rozpoczynając konwersacje na temat najlepszych wydarzeń w jakich uczestniczył przyjmujący.
-Cholera, nie sądziłem, że to się tak skończy.-mruknął pod nosem Kozub.
Dwie najważniejsze przedstawicielki płci pięknej w życiu 21-latka przyglądały się tej sytuacji rozczulone. Podziwiały siatkarzy za umiejętność zanoszenia się śmiechem nad zwłokami jednej z czołowych postaci w ich drużynie. Wiedziały jednak, że im także jest ciężko pogodzić się z tak wielką stratą. Tomek był powiem uwielbianym facetem pośród nie tylko kobiet, ale także męskiego grona. Miał przysłowiowe to coś, którego teraz rodzicom, młodemu małżeństwu i kolegom z drużyny będzie brakować.
~*~
Witam Was tutaj po raz ostatni!
Ten epilog ma 3418 słów. To chyba mój niepodważalny rekord, ale ta ilość pokazuje też ile ta historia dla mnie znaczyła, bowiem chciała idealnie oddać uczucia Tomka, jego nieszczęśliwą, aczkolwiek wielką miłość oraz także uczucie pomiędzy Jankiem a Aurelią... Mam nadzieję, że mi się to udało, bo osobiście jestem dość zadowolona z tej historii, a pisząc to zakończenie byłam bliska uronienia łez :( Dziękuję Wam za bycie tutaj ze mną do końca i teraz pytanie: Co dalej? Tutaj mam dla Was głosowanie odnośnie kolejnego opowiadania :D Chcecie historię, w której w głównego bohatera wcieli się starszy Fornal, Janek czy może Łukasza Kozuba? W każdym bądź razie zostawcie jakiś kontakt do siebie lub tu zajrzyjcie, bo poinformuje tutaj, na którą opcję się zdecydowałam ;) Jeszcze raz wielkie dzięki <3 Nie wiem co więcej mówić, bowiem padam po pisaniu tego wyżej :D Całuję i do zobaczenia, ale już na innym opowiadaniu! ;*
PS: Wybaczcie opóźnienie, ale KMŚ mnie pochłonęły! :D